niedziela, 29 sierpnia 2010

Gdzie tu logika?

Każdego niemal ranka idąc do pracy, przechodzę koło sklepu, obok którego siedzi grupka amatorów wina marki wino.
I za każdym razem zastanawiam się dlaczego wybrali taki styl życia. Co ich do tego skłoniło. Kim są z zawodu, czy w ogóle go mają. Wiem, że (pewnie) sami zgotowali sobie ten los, ale mimo wszystko strasznie mi ich żal.
Nie spotkało mnie jeszcze nic złego z ich strony.  Jeśli proszą o pieniądze proszą bardzo grzecznie, dziękują, a potem przepraszają długo i szczerze... A potrafią być w całej tej swej zewnętrznej brzydocie - naprawdę sympatyczni.

Pewnego dnia pewna, znana mi osobiście starsza pani  wracała sobie powolutku z kościoła..
Już nie od dzisiaj wiadomo, że człowiek najczęściej potyka się na prostej, równej drodze... a, że chodniki na naszym osiedlu pozostawiają wiele do życzenia, to o upadek tym bardziej łatwo. I tak się też przydarzyło wyżej wspomnianej pani. Potknięcie - lot - trach.
Rzecz miała miejsce w pobliżu ławeczki okupowanej przez amatorów wina marki Mamrot. 
Panowie widząc zdarzenie natychmiast zerwali na ratunek. Pani L, mimo groźnie wyglądającego upadku, pozbierała się jednak sama prędziutko, ale  grzecznie podziękowała za  chęć pomocy. Po wymianie kilku uprzejmości z obu stron, jeden z panów, już na do widzenia,  rzekł:
- Widzi pani jak to jest? JA PIJĘ, a pani się przewraca.


Dzisiejsze ziarnka:
:) kawa w łóżku
:) pstrąg smażony
:) czytanie i odpoczywanie

Zdjęcie z sieci

sobota, 28 sierpnia 2010

Power is back

Morderczo wypompowana weekend rozpoczęłam wczoraj cztery godziny później niż zwykle. Nie mniej jednak doskonałe towarzystwo, genialna zapiekana ryba po grecku w wykonaniu Natki i pyszne wino, sprawiły, że moje całotygodniowe zmęczenie i stres wyleciały niepostrzeżenie przez uchylone okno pięknego mieszkania  na siódmym piętrze... Co się z nimi potem działo? Co mnie to! ... ja bawiłam się świetnie.
Podejrzewam, że cykl spotkań z psychoterapeutą i weekend w SPA  nie byłby w stanie zrelaksować mnie bardziej. 
Bo proszę:
Po wczorajszym zastosowaniu się do zasady co masz zrobić dziś - zrób jutro... dziś od 5.30 latam po mieszkaniu ze szmatą. Aby nie czuć się osamotnioną robotę zadałam i pralce. Teraz chwilka na kawkę i ochoczo gnam dalej...
Nawet dobrze, że za oknem kapie:).

Dzisiejsze ziarnka:
:) czas na przemyślenia
:) Dziunia
:) jak dobrze mieć przyjaciół

wtorek, 17 sierpnia 2010

Gdzie ja jestem?

gdy tu mnie nie ma?
W domu, w pracy, w drodze, w sklepie.
Z żelazkiem, szmatą, konewką,  segregatorem i liczydłem.
Praca w pracy, praca po pracy. I praca w domu.
W międzyczasie poszukiwania. (To wcale nie jest takie proste jak myślałam)
Urlop? Jaki urlop?
Zaczęło się życie kręcić swoim torem.
Za dwa tygodnie nabierze jeszcze większego tempa.
Zacznie się szkoła.
Brrr.
Czasem wpadnę tu na chwilkę. Poczytam co u Was i znów pędzę dalej.
Powoli tęsknię za długimi  jesienno-zimowymi wieczorami, gdy będę mogła z kubkiem gorącej czekolady u Was zagościć na dłużej.
A teraz czas goni. Pora do pracy.
Miłego wtorku:). Pa.

czwartek, 5 sierpnia 2010

36 godzin

Dokładnie tyle ile spędziłam minionego weekendu w Zakopanem.
W tym czasie udało mi się:
1. Pierwszy raz w życiu (w wieku 39 lat!) złapać stopa.
2. Wyszaleć się do rana na imprezce w Europejskiej.
3. Wygrać z niedyspozycją żołądkową.
4. Dotrzeć do Doliny Pięciu Stawów.
5. Posłuchać niesamowitej ciszy siedząc na kamolu przy Wielkim Stawie.
6. Zachwycić się  fiołkami.
7. Wszamać bigos (konstystencji kapuśniaka) w schronisku na szczycie.
8. Przeżyć burzę z piorunami na szlaku w drodze powrotnej (Nie polecam. Prawie umarłam.)
9. Pomieszkać w najwyżej położonej miejscowości w Polsce, skąd najbliżej do nieba.

I  najfajniejsze:

10. Połknąć bakcyla górskich wędrówek. Wrócę tam. Na pewno.

A to wszystko dzięki ofercie Last Minute zaoferowanej przez koleżanki.
To był weekend pełen niezapomnianych ekstremalnych  wrażeń. 
Dzięki. 


Dzisiejsze ziarnka:
:) pozostałości po pieruńskich zakwasach
:) uśmiechnięte wspomnienia
:) zdjęć oglądanie