... czuję się po wczorajszej porażce naszej drużyny tak, jak w dzieciństwie, gdy zamiast wymarzonej chodzącej lalki Mikołaj rokrocznie, uparcie przynosił mi gry planszowe... :(
A tak pięknie kibicowałyśmy z moją chrześnicą Anastazją :)
Czas wrócić do rzeczywistości... i cieszyć się słońcem, zbliżającymi się wakacjami i latem :)
Wielu z nas czuje się podobnie, ale co robić.
OdpowiedzUsuńTo jednak tylko gra...
Cóż za pięknota na tych fotach
OdpowiedzUsuńa mecz... za jakiś czas wszyscy zapomną
Ja tam się cieszę, że już po wszystkim... No, ale ja to zawsze uważałam, że najpierw chleba, a potem igrzysk ;)
OdpowiedzUsuńTaak...zawsze pozostaje pocieszenie się...Nic się nie stało, chłopaki...nic się nie stało...
OdpowiedzUsuń