Ukryć się nie da.Człowiek ma dni, w których błyskawicznie kojarzy, rozwiązuje, tworzy, błyszczy intelektem.. I dni, w których podręcznik "myślenie dla opornych" wypadałoby mieć wciąż pod ręką.
I ukryć się też nie da, żem dziś taki mniej kumaty dzień miała.
Godzina 11.30. W pracy. Dzwoni telefon.
- I ... O... eS... Słucham (błyskawicznie wymawiam wyuczoną od lat dwunastu regułkę przedstawiając się imieniem, nazwiskiem i nazwą firmy)
- Dzień dobry. Tu Apolonia Mróz. Chciałabym rozmawiać z szefem - usłyszałam beznamiętny, spokojny głos w słuchawce. Oho, tydzień bez telemarketeea, to tydzień stracony... nie bedzie to jednak TK 04- pomyślałam..
- Dzień dobry. Niestety nie mogę połączyć w tej chwili. Czy mogę zapytać w jakiej sprawie?- zadałam standardowe pytanie.
- W BARDZO WAŻNEJ SPRAWIE - usłyszałam. Zdziwiłabym się, gdybym usłyszała co innego..
- No, tak rozumiem, ale proszę powiedzieć w jakiej, to ja przekażę. A może to ja będę mogła pomóc - wyszłam z inicjatywą... i.prawie ...z siebie...
- CHCIAŁABYM ROZMAWIAĆ Z PREZESEM W SPRAWIE BARDZO WAŻNEJ - pani po drugiej stronie była nieugięta i... do kurczaczka... - bardzo stanowcza
- W tej chwili połączyć niestety nie mogę, ale zanotuję sobie Pani imię i nazwisko i przekażę... Apolonia Mróz (notowałam na małej karteczce, którą jednym ruchem wyjęłam z mojego bogato wyposażonego w różnego rodzaju gadżety biurowe, przybornika...- dzwoni pani z firmy...?
- Zawieje i Zamiecie... - zatkało mnie na miniułamek sekundy, usta odruchowo wygięły się w banana, ale siłą woli powstrzymałam śmiech, myśląc sobie, że cholera, kobieta se ze mnie najzwyczajniej w świecie kpi. Seria przekleństw cisnęła mi się na język, jednak certyfikat jakości zobowiązuje - nie chciałam być chamska, postanowiłam dbać o wizerunek firmy kosztem własnego żołądka, w którym wrzody powoli zaczynały się uaktywniać niczym pół wygasłe wulkany gdzieś tam... odezwałam się jednak uprzejmie:
- A skoro z takiej firmy, to już na pewno Pani nie połączę - dodałam z uśmiechem (a jednak)
- ALE TO JEST BARDZO WAŻNA SPRAWA - pani była twarda jak skała i wydawała się być coraz bardziej niecierpliwa. CHCĘ ROZMAWIAĆ Z PREZESEM.! prawie krzyknęła , a ja zaczęłam mieć milion skojarzeń. Bo jeśli to ktoś z rodziny szefa, albo z pracowników? Jakaś żona ze skargą? Z pytaniem? Wstydzi się powiedzieć po co dzwoni? Może znajoma z NK? Cholera jasna!
- Czy jeśli przekażę Pani imię i nazwisko szefowi, to on będzie wiedział o kogo chodzi? - wykrzesałam z siebie resztkę uprzejmości...
- ALE TO JEST... WAŻ..... nie pozwoliłam kobiecie dokończyć.
- PRZYKRO MI! NIE POŁĄCZĘ PANI! ....ALE MOGĘ PANI........CIULNĄĆ! - powiedziałam jadowicie, bowiem w momencie coś przeskoczyło w tym moim ptasim (dzisiaj) móżdżku!
Nagle akcent petentki wydał się znajomy, wewnętrzny numer telefonu z którego przełączono do mnie tę rozmowę też jakoś podejrzanie się skojarzył, no i najważniejsze odwrócony ciągle do mnie plecami był Dział Księgowości, który zazwyczaj w czasie takich rozmów przerywa swoją pracę, okręca się na swym obrotowym fotelu o 90 stopni, patrzy na mnie wielkimi uśmiechniętymi oczami i z szeroko rozdziawioną japką i czeka jak sobie poradzę z natrętem.
- ZABIJĘ jak dorwę! I jedną i drugą! - krzyknęłam ze śmiechem do słuchawki mierząc wzrokiem ciskającym błyskawice, krztuszący się herbatą Dział Księgowości.
@@ WREDNE! Tak mnie wkręcić!
A gdy chwilę potem znalazłam tuż obok klawiatury kwadratową karteczkę z wyskrobaną adnotacją:
"Apollonia Mróz
Zawieje... "
Poszlam zrobić siku...
Idyjotka!
No! Idyjotka!
.