Od samego rana wczoraj obliczałam, wyliczałam, drukowałam, archiwizowałam... Papiery i segregatory rozrzucone po podłodze tworzyły tak zwany bałagan twórczy...
Gdzieś w okolicach 14.30 zaczęłam mieć serdecznie dość i poczułam, że mi się uleje, gdy jeszcze raz zajrzę w program rozliczeniowy i po raz milionowy spróbuję złamać hasło do Płatnika, postanowiłam zrobić sobie dobrze i pójść na zimowy spacer. Mroziło.. Jednakże mój osobisty termometr wskazał przyzwoitą temperaturę. Poniżej -15 nie było (wdech nie zamarzł w nosie, który wychyliłam przez chwilę na balkon)... Okutałam się w polar i szalik i powędrowałam poszukać ...śladów tego co było....a może tego, co będzie...
A skrzypiało pod butami. A skrzyło się w zachodzącym słońcu. A tak pięknie biało było...
Łapnęłam tę chwilę. Cudnie.
Moje Teraz.
Łapnęłam tę chwilę. Cudnie.
Moje Teraz.
muszę wyjść z domu... i zastanawiam się czy jest to humanitarne w taką pogodę, a papierki masakra, chyba Ci współczuję
OdpowiedzUsuń:) a ja lubię papiery! Lubię z nimi pracować ;) wychodzenie w taką temperaturę uważam stanowczo za niehumanitarne Margo ;)
OdpowiedzUsuńJedyny plus pogody, to słońce... kiedy świeci jest pięknie :)
Pięknie jest gdy świeci słońce... i to nie tylko zza okna:-)..
OdpowiedzUsuńA humanitarne? Psy latały ochoczo. I inna zwierzyna też... po 40 minutach jednak zaczyna drętwieć dolna warga i broda, choć wciśnięte w gruby szal...
...byłam dzisiaj w lesie....minus 17 stopni....aparat mi zamarzł...:):)....ale warto było......pozdrawiam i dziękuję za zerkanie....:)...
OdpowiedzUsuń