Znacie to uczucie, gdy ściska w żołądku i jakiś wewnętrzny, trudny do zidentyfikowania niepokój ogarnia całe ciało?
Tak się czułam dokładnie już po przebudzeniu. Uświadomiłam sobie, że to już KONIEC. Leniuchowania. Chodzenia w szlafroku do południa. KONIEC nawet wstawania o 6 rano i blogowania... KONIEC ze świadomością, że NIC nie muszę. Zero obowiązków. KONIEC życia w zwolnionym tempie. KONIEC z czytaniem książki przez pół dnia, czy nawet pół nocy. KONIEC objadania się.
Tak się czułam dokładnie już po przebudzeniu. Uświadomiłam sobie, że to już KONIEC. Leniuchowania. Chodzenia w szlafroku do południa. KONIEC nawet wstawania o 6 rano i blogowania... KONIEC ze świadomością, że NIC nie muszę. Zero obowiązków. KONIEC życia w zwolnionym tempie. KONIEC z czytaniem książki przez pół dnia, czy nawet pół nocy. KONIEC objadania się.
Teraz kiedy mój mały organizm przyzwyczaił się do wstawania o normalnej (dla mnie) urlopowej porze (ok. 8.30) będę musiała go zwlekać z łóżka co najmniej trzy godziny wcześniej. Ciężko będzie. Czuję to.
Jednak, jak tak pomyśle KONIEC jednego zazwyczaj bywa POCZĄTKIEM czegoś innego. Może nowego? Może nieznanego?
Każda z nas pewnie czytała kiedyś Pollyannę i niejednokrotnie grała w jej zabawę w odnajdywanie przyjemności w każdej, nawet niemiłej sytuacji.. Jednak, jak tak pomyśle KONIEC jednego zazwyczaj bywa POCZĄTKIEM czegoś innego. Może nowego? Może nieznanego?
Zaczynam w nią grać.
Od dzisiaj.
Będę z uporem maniaczki powtarzać: CIESZĘ SIĘ, bo.... CIESZĘ SIĘ, że...
Zatem podejście nr 1.
Cieszę się, że...., że..., że jutro już poniedziałek (powiedziałam to! powiedziałam! hurra!)
Zobaczę w końcu koleżanki i kolegów z pracy. Fajnie będzie usłyszeć Marcinowe: "Cześć ruda małpo!" (wiem normalna inaczej jestem, ale lubię, gdy tak do mnie mówi i nawet traktuję to w charakterze komplementu - wcale a wcale się nie obrażam) i blablać z Iwi i Ka o tym jak minęły święta i w ogóle... Fajnie będzie...:-)))
A teraz:
Gary w zlewie (z wczorajszej kolacji!) KONIEC z wami!
Nadchodzę!.
Wydaje mi się, że nie jedna osoba, która miała okazje urlopowania przez 2 tygodnie i jutro zaczyna powrót do rzeczywistości czuje dokładnie to samo w żołądku... Niestety, jeszcze nie potrafi mi przejść przez gardło, że się CIESZĘ że... że... nawet napisać tego nie potrafię, z ledwością to przeczytałam. Ale postaram się , do końca dnia troche czasu zostało!!
OdpowiedzUsuńWprawa czyni mistrza! Wierzę w Ciebie1:-)
OdpowiedzUsuńPowiedziałam, ale jakoś tak bez entuzjazmu :-). Tak tak, będzie dobrze!!
OdpowiedzUsuńDzień dobry :)
OdpowiedzUsuńzdania w stylu "cieszę się, bo..." są wspaniałym ćwiczeniem! Ja je osobiście lubię!
Cieszę się, bo lubię swoją pracę :)
Cieszę się, bo spotkam koleżanki i kolegów,
Cieszę się, bo pójdę na step w końcu!
Cieszę się, bo będę mniej jadła ;p
Cieszę się, bo będzie więcej ruchu...
Cieszę się, bo dni dłuższe :)
itp....
nieźle mi idzie, prawda? :)
I cieszę się, bo od marca będę miała w końcu 26dnie urlopu!!!! : )
Pozdrawiam!