środa, 2 grudnia 2009

Frytki

wiem... wiem...
Tłuste, niezdrowe dostarczające miliona zbędnych kilokalorii.... ale jakże smaczne. Mniam
Dzisiaj wracając z pracy tak mnie jakoś naszło. W pierwszym odruchu chciałam kupić gotowy produkt mrożony. Wrzuca się na olej (z piekarnika nie smakują - za suche) i gotowe.
Ale natchnął mnie kolega z pracy, ze takie własnoręcznie zrobione z ziemniaków są o niebo lepsze.
Spierać się nie chciałam. I faktycznie kupiłam świeże ziemniaki (resztka tych kupionych przed dwoma tygodniami zdążyła się już w mojej szafce kuchennej pomarszczyć i zakwitnąć)...
Obierając ziemniaki przypomniałam sobie chwile sprzed ćwierć wieku, kiedy to po powrocie z LO przygotowywałam sobie wielką michę własnoręcznie robionych frytek (nie miałam pojęcia wtedy o tym, że istnieje coś takiego jak kilokalorie więc nie wiedziałam również o tym, że należy je liczyć, nie mówiono również głośno o tym, że frytki są niezdrowe), do tego szklankę (!) herbaty (z granulek) z dwoma łyżeczkami białego cukru..., rozsiadałam się przy kuchennym stole pokrytym ceratką w zieloną kratkę , przed nos stawiałam książkę (Chmielewskiej najczęściej) i tak relaksowałam się po całym trudnym szkolnym dniu....
Błogie chwile... błogie wspomnienia...

3 komentarze:

  1. Mam podobne wspomnienia. W latach licealnych miałam kolegę, u ktorego przesiadywaliśmy całą paczkę, słuchali muzyki z magnetofonu szpulowego i obowiązkowo smażyliśmy frytki. Prawie co dzień. I rzeczywiście nikt wtedy nawet nie pomyślał o jakichś kaloriach :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Iga kalorie liczysz Ty nie wiem po co ?Nie chce się chwalić ale ze frytki na olej ,te mrożone to mój wynalazek.A że nie zdrowe to chyba tylko jak się je, je za często,a tak to luzik

    OdpowiedzUsuń
  3. oj, zrobię sobie, jak wrócę z pracy

    OdpowiedzUsuń