czwartek, 10 grudnia 2009

Przedświąteczny stres

... zaczyna mi się udzielać. I to z przerażająco narastającą mocą.
Z jednej prostej przyczyny - znów nie mam kupionych prezentów. Wrrr...
A czas goni.
Centra handlowe wpływają na mnie destrukcyjnie... dostaję wrzodów na żołądku, gdy mam się do nich udać i łazić po sklepach. Chyba z tego wyrosłam.
Godzinami siedzę na allegro w poszukiwaniu czegoś, co sprawiłoby radość moim bliskim i dalszym.
A to łatwe nie jest... Banku niestety nie udało mi się okraść, w toto-lotto też nie wygrałam...
A problem jest... a tak dokładniej - ja go mam.
Wprawdzie czasem udaje mi się zrobić z mydła tramwaj, jak mawiała moja dobra znajoma księgowa, kiedy jeszcze pracowałyśmy razem, jednak w tym wypadku nawet koncepcji na nie mam co komu.... i to jest już problem..
A czas goni...
Dzisiaj już muszę podjąć decyzję.
Ile tych "dzisiaj" było? Jakby tak liczyć od połowy listopada...
Właśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz