poniedziałek, 27 lutego 2012

Bałwan-ka

Idzie wiosna...,


Ale w razie nagłego powrotu śnieżnej zimy odradzam: 
włączenie wycieraczek samochodowych w celu zgarnięcia zalegającego na przedniej szybie śniegu, bez uprzedniego zamknięcia drzwi pojazdu... no chyba, że ktoś lubi własnymi rękami  lub łopatką (o ile posiada pod ręką)  wybierać biały puch z ... wnętrza samochodu...

sobota, 25 lutego 2012

Bajka nie-bajka.

Żyła sobie pewna staruszka.
Samotnie. Wcześniej umarł jej mąż. Potem jedyna córka. (Albo męża nie miała? - nie pamiętam)
Została sama w pustym, starym domku, w którym trzeba było w piecu napalić, pranie zrobić, wiosną ogródek do życia powołać, latem kosić w nim trawę, jesienią zbierać opadłe z drzew owoce, i wypompowywać wodę z piwnicy, która pojawiała się po każdej większej ulewie, a zimą odśnieżać, by w razie wypadku, karetka pogotowia mogła dojechać pod drzwi domu. 
I  żyła sobie dziewczyna.
Młoda, ufna, pracowita. Postanowiła pomóc kobiecinie.
I tak dzień w dzień odwiedzała ją, prała w starej Frani pościel, bo automatu używać nie można było, paliła w piecu, wysłuchiwała opowieści, komentarzy pod swoim adresem, z czasem coraz bardziej złośliwych, woziła na zakupy, do lekarza i gdzie babcia tylko chciała. Staruszce odpowiadało takie towarzystwo. By przywiązać do siebie dziewczynę postanowiła zapisać jej notarialnie swój stary domek.
I tak się też stało... W zamian za dożywotnią opiekę panienka została właścicielką starego domku z ogrodem... A babcia (skoro zapisała) wymagała coraz więcej,  ochrzaniała, wyzywała, a  dziewczyna w poczuciu  obowiązku (bo dostała i się zameldowała, ale razem nie zamieszkała, choć pewnie babcia po cichu na to liczyła) biegała z zaciśniętymi zębami  i należycie wypełniała swoje zadania.
I tak minęły dwa lata...
Dziewczyna młoda  - wyszła za mąż.
I tu nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Babci się odmieniło.
Przestała wpuszczać dziewczynę do domu. Opowiadała w około, że ta jej dom ukradła. Żądała wizyty u notariusza i zwrotu nieruchomości. Dziewczyna jednak nadal biegała codziennie do staruszki by wypełnić swe obowiązki. Staruszka wrzeszczała na nią przez okno (bo do domu nie wpuszczała), straszyła policją za wtargnięcie na jej posesję, albo po prostu zostawiała kartki, że jej nie ma.   Nie pomagały rozmowy z lekarzem, księdzem i innymi lokalnymi przedstawicielami społeczeństwa.
Staruszka się zacięła. Chce stać się z powrotem właścicielką domku.
Dziewczyna tez się zacięła. Z uporem maniaka chodzi pod dom, bo do środka wpuszczana nie jest i usiłuje wypełnić ciążące na niej, zawarte w akcie notarialnym postanowienia.
Babcia oddała sprawę do sądu.
Dziewczyna wynajęła adwokata za pieniądze, za które mogłaby pojechać w naprawdę fajną podróż poślubną.
Bajka pewnie nie skończy się prędko...

Swoje zdanie na temat mam.
Jestem jednak ciekawa Waszych refleksji i komentarzy.


ps. zdjęcie jak zwykle z sieci:)