piątek, 31 grudnia 2010

Sylwestrowe rozważania

Święta,   święta... i po świętach.
Minęło jak z bicza trzasnął. Albo i nawet szybciej.
To niesprawiedliwe, że dni na które czekamy mijają tak szybko! (i tu Ida tupnęła nóżką jak mała dziewczynka)...

Nowego Roku chętnie nie wpuszczałaby za próg... nie wie co przyniesie... ( Ida zdecydowanym ruchem wyłączyła tv w którym gadają o podwyżkach Vat i drożyźnie, z którą w 2011 borykać się będzie przeciętna, polska rodzina).

Lepszy będzie czy gorszy od 2010? 


W każdym bądź razie czas się przyszykować na  przysłowiowy Skok w Nowy 2011 Rok i w końcu wygrzebać się z pościeli....

- O Matko Kochana! (Ida wyskoczyła w końcu  z łóżka niczym oparzona)
"Moje Postanowienia Noworoczne!!!"
(w intensywnie zakręconym ostatnio życiu Idy zabrakło czasu na myślenie o tym
)

Kochani Moi spieszę więc pod prysznic  moich postanowień i  marzeń noworocznych namarzyć,
a Wam życzę,

by Rok 2011 
dla Każdego z Nas 
był takim,

jakim chcielibyśmy, by był. 

"Niechaj  Marzenia
Odczepiają  się  od Chmur"

(by Margo
)



ps. Zdjęcia z sieci. 

piątek, 24 grudnia 2010

Pięknych Świąt!

Barszczyk już czerwieni się wesoło.
Pierogi z kapustą radośnie plotkują.
Ryba w greckim odzieniu szykuje się na dzisiejszy wieczór.
Karp przesiąka cebulką, by wieczorem królować na wigilijnym stole. 
Pierworodny i Oliwka (lat 11) mówią  ludzkim (!) głosem i zgodnie wypatrują pierwszej gwiazdki.
To prawdziwy cud!




Kochani Moi
życzę Wam Wszystkim i Każdemu z osobna,
Ciepłych,
Rodzinnych,
Pełnych  

Pokoju,
Magii

Cudu Bożego Narodzenia
Świąt!



Dzisiejsze ziarnka:
:) jest taki dzień, bardzo ciepły choć grudniowy.


niedziela, 19 grudnia 2010

Przedświąteczna sobota inaczej niż zwykle

-Czy są jeszcze miejsca do zaparkowania?
- Myślę, że na końcu tak - ostrawski policjant, pilnujący rzekomo porzadku, a bardziej chyba swego policyjnego auta, które ustawiono tak, że przejeżdżając obok trzeba było wciągnąć brzuch i zamknąć oczy, by go nie zahaczyć -  wykazał się znajomością rzeczy.
No, to pojechaliśmy. Były miejsca.  Faktycznie. Na końcu. Na fest zaśnieżonym skwerku,  po którym latem pewnie poruszają się wyłącznie piesi...  tuż przy ławeczkach, na których pewnie wiosną wiosnę chłoną zakochani...
- Proszę pana - a jak dojdziemy na "zimny stadion"? Nasza gromadka po trzygodzinnej jeździe, wysypawszy  się z samochodów, spragniona zarówno artystycznych  wrażeń, jak i odwiedzenia toalety - zagadnęła czeskiego policjanta pilnującego końcowej części miejsc parkingowych
- Idźcie za ludźmi - odrzekł błyskawicznie i tak błyskotliwie, że zadumałyśmy  się z Natką nad sensem kawałów o policjantach. Doszłyśmy do wniosku, że to żadne żarty  - to sama prawda,  dotycząca  pracownikow tej grupy zawodowej bez względu na szerokość i długość geograficzną, narodowość, czy kolor skóry.
Grzecznie posłuchaliśmy przedstawiciela władzy, upatrzyliśmy sobie parę dzierżącą w ręku wielkie bilety (na załączonym obrazku) i chichocząc tuptaliśmy za nimi posłusznie.
Trzy godziny jazdy, tudzież błądzenia po ostrawskich i  zaśnieżonych (pługa nie uświadczysz) ulicach wynagrodził nam z nawiązką trzygodzinny koncert Jarka Nohavicy. 
Toż była to kolacja wigilijna dla ducha. Ciału, by nie czuło się gorsze, zapodaliśmy przepyszne grzane winko., Suma-summarum  - BYŁO GENIALNIE.
 Dźwięki gitary, akordeonu, fortepianu, brzmienie głosu, wspólny śpiew (to znaczy ja to tylko nieśmiałe murmurando i ewentualnie pam param pam pam, bo czeskiego nie znam)... ech...

A Bilans normalnej inaczej  ostatniej przedświątecznej soboty:
Okna nie umyte.
Bombki w piwnicy.
Gałązki na drzewko świąteczne - jeszcze w całości w krzakach.
Prezenty   w sklepach (a rokrocznie obiecuję sobie, że zacznę je kupować jeszcze w lipcu)

I CO Z TEGO?????
Czasem warto się teleportnąć choć na chwilę w inny wymiar.:)))



Dzisiejsze ziarnka:
:) Cudna zima za oknem
:) Piernikowe choinki
:) Gwiazda


PS. Natko, bardzo. Bardzo. Bardzo. :-)

czwartek, 9 grudnia 2010

Dzień pod tytułem: DO DUPY JEST W PERU

Mikołaj jakiś zabłąkany podpierniczył z klatki rower Pierworodnemu. Super wypasiony to on może nie był - ale tysiączek był i się w niezbadanych okolicznościach zmył.
Młody ma za swoje , bo od tygodni nie mogę się doprosić, by w końcu go zaniósł do piwnicy (a wysprzątaliśmy ostatnio tak pięknie, że miejsca i na 5 rowerów).
Teraz już nie musi się martwić.
Po robocie, nie patrząc na wiatr i zamarzające kończyny dolne i górne udałam się w poszukaniu komisariatu policji nr 1.
W miarę szybko go znalazłam. Policjant w okienku i miły był. Wpierw spojrzał z pobłażaniem 
-Rower na klatce schodowej przypięty. Tak sobie stał? 
- Nie leżał - cisnęło mi się na usta, ale grzecznie odpowiedziałam panu władzy: - Tak właśnie... pan zaraz dodał:
- Numer ramy proszę podać,... czasem policjanci sprawdzają rowery..." - jego spojrzenie jednak mówiło: "wierzy pani, że go znajdziemy? Se pani da spokój. Se? ... raczej może "nam".
Numer ramy...szkoda, że mi tego nikt nie powiedział, gdy wczoraj dzwoniłam "na świeżo"
Załatwiwszy więc  NIC pojechałam do domu.

W pracy zapiernicz taki, że nie wiem jak dotrwałam do piętnastej. Ostatnimi czasy odnoszę  wrażenie, że przydałoby mi się tak ze trzy pary rąk więcej... może dałabym radę na trzy komputery, i telefon... 
Jutro znów pobudka o 3.00 i do pracy. 
Odnoszę wrażenie że ktoś nam robotę sabotuje.
Chodzę jak bomba zegarowa. Póki co tykam... Czuję jednak, że zawleczka niedługo wypadnie.


Dzisiejsze ziarnka:
:) truskawkowy zapach świecy
:) gorąca herbatka
:) Śpiewająca Lipka