niedziela, 31 lipca 2011

Jeśli żyć chcesz - płać sam, czyli profilaktyka po polsku

Z racji wskoczenia w kolejny przedział wiekowy postanowiłam zrobić sobie gruntowny przegląd. Nadwozia i podwozia.
Wnętrze dawało od pewnego czasu jakieś przedziwne sygnały, które powoli przerodziły  się w nieuzasadnioną, jak się okazało  - panikę.
Internetowe opisy krzyczały "idź do lekarza!". Posłuchałam. Zorganizowałam się jakoś. I poszłam.
Mój internista po krótkiej rozmowie dał skierowanie m.in. do poradni genetyki, by sprawdzili, czy jestem w grupie zwiększonego ryzyka,  czy nie.Udało mi się złapać termin nawet w miarę szybko, bo pierwotnie mowa była o październiku...
Trzy godziny spędzone w poczekali onkologicznej przytłoczyły mnie masakrycznie, a... odpowiedź pani doktor:
"to badanie jest zbyt drogie, proszę przyjść jak JUŻ PANI BĘDZIE MIAŁA RAKA
 pozbawiła mnie złudzeń....
Mojego lekarza też . Bo on z tych, co ze świecą szukać. Dotychczas przyzwyczajona do  oschłego "słucham"  rzucanego w powietrze znad kartoteki poprzedniego pacjenta, oniemiałam podczas pierwszej wizyty napotkawszy od progu życzliwe spojrzenie i usłyszawszy uśmiechnięte "I co słychać?"

Mam nadzieję, że owej pani doktor nigdy więcej nie spotkam.
Nie potrafię jednak zapomnieć twarzy młodziutkiej dziewczyny, która dowiedziała się, że ma guza przysadki mózgowej... Termin rezonansu magnetycznego komputer wyznaczył  na MARZEC 2012....

.. rzec się chce "k.. jego mać!".


ps..: zrobiłam sobie inne płatne badanie. Wyszło ok. Uff. 

niedziela, 17 lipca 2011

Szczyt Idyidyjotyzmu?



Stać przed drzwiami własnego eM i  naciskać przycisk pilota alarmu samochodowego, wkurzając się przy tym na maksa, że drzwi nie chcą się otworzyć.
ha!
ha! ha!
ha! ha! ha!
(no ryczeć przecież nie będę!)

sobota, 16 lipca 2011

Ryczeć przecież nie bede!

Pojawiam się tu i znikam jak Murzyn na przejściu dla pieszych.
Mam z tego powodu wyrzuty sumienia  - nie mniej jednak, doba nie guma i się nie rozciąga (niestety) więc zmuszona do ciągłych wyborów, na co poświęcić czas - odpuszczam blogowanie.
Może się poprawię, a może nie. Nie wiem sama.

Cóż przez ten czas się w moim życiu zmieniło?
Ano ze dwa tygodnie temu  - pierwsza cyfra osobistego kodu  - jak mówi moja siostra. Bardziej brutalni twierdzą, że wskoczyłam w przedział 40-60. Ale po lekkiej depresji  związanej z zaobserwowaniem zmian na ciele i duszy - jadę ( raczej zasuwam z prędkością niewyobrażalną dla polskich kolei państwowych)  sobie w tym nowym przedziale, czasem z klimatyzacją, najczęściej bez., póki co nawet zakręty jakby jakieś łagodne... tfu tfu tfu... żeby nie zapeszyć.  Cel, który obrałam - dokładnie nieznany -  Improwizacja. Wielka? A to się jeszcze okaże. :).


Do następnego razu!
   
Wasza Ida (Świeżo Upieczona 40-stka)