poniedziałek, 30 lipca 2012

Obudzić w sobie dziecko

A raczej dziecięcą bezmyślność, nieroztropność, nieprzewidywalność... i tak dalej.. i tym podobne...
Ale cóż się takiego stało?
Mam wakacje - mam. Miały być na sportowo? - Miały. Zaczęłam je więc  od wyrżnięcia na rowerze.
Zachciało mi się dzisiaj sprawdzić moją orientację w terenie i przekonać się, czy potrafię sama, bez niczyjej pomocy -  dotrzeć na Sosnową 4.
Nie dość, że ciężko mi się pedałowało, gdyż godzinkę wcześniej przepłynęłam jak nic z 1000 metrów, to potem na dodatek parking "Pod dębem" okazał się  pusty... Mieszkańców Sosnowej 4 niet.
Dumna i blada jednak , że dotarłam do celu  - zostawiłam kilka śladów swojej bytności na podjeździe i ruszyłam w drogę powrotną.
Nagle zachciało mi się ułatwić ruch kierowcom pojazdów samochodowych  i  wjechać na chodnik. Kąt najazdu  mniejszy niż 30stopni. Doskonale wiedziałam, czym to się skończy. Rozsądek wrzeszczał: "puknij się w czółko", a dzieckowemnie wołało "dawaj! dawaj!".
Upadek był nader efektowny.
A ponieważ uwielbiam moją Julietkę nade wszystko  nie wyobrażałam sobie dzisiaj, bym mogła ją rzucić  na pastwę płytek chodnikowych. Lecąc więc na łeb i na szyję mocno ściskałam kierownicę. Wpierw zaasekurowałam wywrotkę kolanem (dzięki Bogu zdecydowałam się na dżinsowe rybaczki), potem łokciem (gruboskórny też dał radę) ostatecznie (czego absolutnie nie przewidywałam) przeciągnęłam prawą kością policzkową po betonie (zamaskowanie otarcia będzie wymagało pracy)  i rozwaliłam bardzo konkretnie nie wiedząc akurat czemu lewy kciuk. Wypiwszy nieco swojej krwi, bo lało się z palucha  jak ze świeżo zarżniętej świni,  wstąpiłam po drodze do apteki. Pani podała nasączone alkoholem gaziki i plasterek. Co do zastosowania plasterka nie miałam żadnej wątpliwości - jednak przy gaziku przeszło mi przez myśl: znieczulać wewnętrznie, czy odkażać? Jako że do domu daleko, a ponoć i za jazdę  na rowerze pod wpływem prawo jazdy stracić można - zastosowałam zewnętrznie.

Morał vel wniosek: 
           Gdyby tak Ida kask na głowie miała  buźki by nie poharatała. :D.

piątek, 27 lipca 2012

1 382 400 sekund

Bez obowiązków. Tylko dla mnie.
Przez najbliższych  jedenmiliontrzystaosiemdziesiątdwatysiąceczterysta sekund MOGĘ a nie MUSZĘ wstawać  o 5 rano. Yuppi!
Przed momentem wyłączyłam wszystkie alarmy ustawione na tę niehumanitarną godzinę. 
Czas, w którym (gdyby nie ograniczenia finansowe) mogłabym robić prawie wszystko, co bym tylko chciała.

A co zrobię?
W pierwszy sierpniowy weekend planuję nieplanowany wypad do  nad morze...
Pierwszy raz  - w ciemno. Liczę po cichu na dużą ilość szyldów  z napisem "Zimmer frei!" Pogoda ponoć ma być rewelacyjna (ale ciii...)


Czy się jednak odważę?

Nie wiem. 
Póki co cieszę się każdą wolną sekundą  i delektuję myślą  o każdej następnej :-) 





 
 Zdjęcie stąd

czwartek, 26 lipca 2012

Ja - Kobieta

  1. Nie czytam żadnych instrukcji. Wciskam guziki, aż zadziała.
  2. Nie potrzebuje alkoholu, żeby narobić sobie obciachu. I bez alkoholu daję radę.
  3. Nie jestem rozkapryszona, tylko "emocjonalnie elastyczna".
  4. Najpiękniejsze słowa świata. "Idę na zakupy" 
  5. Nie mam żadnych dziwactw. To są "special effects"
  6. Kobiety powinny wyglądać jak kobiety, a nie wytapetowane kości.
  7. Przebaczyć i zapomnieć? Ani nie jestem Jezusem, ani nie mam Alzheimera.
  8. My kobiety jesteśmy aniołami, a gdy się nam podetnie skrzydła, lecimy dalej - na miotle.  Bo w końcu jesteśmy elastyczne.
  9. To nie jest żaden tłuszcz.  To "erotyczna powierzchnia użytkowa". 
  10. Gdy Bóg stworzył mężczyznę, obiecał, że idealnego faceta będzie można spotkać na każdym rogu.... a potem uczynił ziemię okrągłą.
  11. Na moim nagrobku niech będzie napis: "Co się głupio gapisz? Też bym wolała leżeć teraz na plaży!"
 Tak, tak ...my kobiety jesteśmy bowiem jedyne w swoim rodzaju...


Powyższy tekst  znalazłam dzisiaj w mojej skrzynce mailowej.
Poproszono mnie o  przesłanie go dalej, bo jeśli tego nie zrobię to:   ... jak zwykle nic się nie wydarzy, ale może  przynajmniej kogoś  rozśmieszę. :-D. .


*Zdjęcie stąd

środa, 25 lipca 2012

Diagnoza - defragmentacja, reinstalacja (oby nie kasacja)


Dzięki Waszym komentarzom pod ostatnim postem wiem już gdzie tkwi problem.
Niestety po mojej stronie monitorka.
U Was (z małymi wyjątkami) wszystko hula jak na wyspach HulaGula czy JakImTam. 
Mojemu laptopowi przyda się gruntowne albo jeszcze  bardziej niż gruntowne oczyszczanie. Odkurzę go w najbliższym czasie ze wszystkiego, a ponieważ nie należę do gatunku "chomikujących" chętnie wyrzucę  każdy jeden zbędny plik czy pliczek.
 Tylko......
Jak rozpoznać pliki  zbędne, od tych, które wyglądają na zbędne, a  po usunięciu których okazuje się , że tak naprawdę były niezbędne?


Zdjęcie stąd

poniedziałek, 23 lipca 2012

Jasny gwint...,

.... cholera, szlag ... wrrrrr...
Mogę ostatecznie jeszcze w porywach potupać  nogami ze złości... (włosy przestałam dawno wyrywać - już niewiele zostało). .

Od jakiegoś czasu nie potrafię się dogadać z bloggerem.
Stronka z blogiem ładuje mi się masakrycznie powoli..... a zanim otworzy się do edycji okienko komentarza "odpowiedz"... zanim się wczyta cała lista obserwowanych blogów... to mogę sobie spokojnie drzemkę poobiednią, przedpołudniową czy nocną urządzić - i wierzcie, wcale nie taką krótką....


Macie podobne problemy z bloggerem?
Czy raczej to ja mam problem z moim komputerem?

*Zdjęcie stąd.

niedziela, 22 lipca 2012

Podsłuchane


Pewien  kierowca autobusu, widząc moknącą na przystanku kobiecinę, postanowił się zatrzymać. (Nie musiał, bo to nie był jego przystanek kursowy).  Gdy drzwi otworzyły się automatycznie  (tak, tak - nasz pekaes jest w posiadaniu i takich pojazdów) krzyknął:
- Na Rybnik!!??
- Prosto! Panie, Prosto!  - kobiecina życzliwie machnęła ręką i .... zajęła się swoimi myślami. 
- Dziękuję!  po krótkiej chwili odrzekł  zdumiony i ciut rozbawiony kierowca oraz ruszył  posłusznie we wskazanym kierunku..


Opowiedziała Ulka.


* Zdjęcie stąd

piątek, 20 lipca 2012

Przedział 37-63

Właśnie odwiozłam dwie psiapsiółki  na dworzec PKP, na którym czekały kolejne dwie.
Kierunek  - Międzyzdroje.

W wakacyjnym niezbędniku oprócz kosmetyków do opalania znalazły się: wódka weselna i chińczyk.

Patrzyłam na te  roześmiane, odziane w eleganckie dresiki kobitki i utwierdziłam się ino w przekonaniu, że życie zaczyna się  po 50-tce .

czwartek, 19 lipca 2012

W taki poranek

jak dziś...
fajnie dzień byłoby rozpocząć na plaży...

Realia są jakie są.
Uruchomiłam wyobraźnię.
A że zamiast po nadmorskim piasku deptałam po piasku, którym posypano świeży asfalt przed firmą w której pracuję...

...życie... :D.

wtorek, 17 lipca 2012

Dzień postanowień (?)


Moja kondycja fizyczna NIE ISTNIEJE.
Psychiczna przez to też podupada.
Jeśli w zdrowym ciele  - zdrowy duch, to MÓJ nadaje się jedynie na lokatora  jakiegoś ponurego zamczyska.
Jeżdżę. Autem i windą, przed którą prawie parkuję.
Siedzę. W pracy. W domu. W poczekalni. Na balkonie.
Leżę.  Czytając, oglądając tv, śpiąc, opalając się.
Nie ruszam się.
Obrastam. W tłuszczyk i pogłębiające się jak zmarszczki kompleksy.
Muszę w związku z tym COŚ postanowić.
Inaczej zjedzą mnie wyrzuty sumienia albo zabije odbicie w lustrze.
Ale... 
Nowy Rok tak daleko...

A gdyby tak postanowienie noworoczne przedsięwziąć w połowie lipca?


Bogatemu nie zabronisz. To mi  też!

Postanawiam do jutra coś postanowić.

poniedziałek, 16 lipca 2012

O wakacjach. Realnie.


- Wiesz, jeszcze raz chciałabym  polecieć do Egiptu...
- To już tam raz  byłaś?
- Nie. Już raz  chciałam.





zdjęcie z sieci: stąd

niedziela, 15 lipca 2012

Narodziny


Żyję.
Wstałam.
I nawet Pamiętam
:D

W przyszłym roku, w co najmniej tym samym gronie, w tym samym miejscu,  w mniej więcej tym samym czasie.

Niech  rodzi się tradycja!!!

sobota, 14 lipca 2012

Deszczowa nutka

Ciekawa jestem ilu moich współpracowników wyklinających sakramenckie ostatnio upały będzie  teraz marudziło z powodu tego,  co za oknem. 
A tam mokro i chłodno,  i wietrznie. Jesiennie.
Najwyraźniej pogoda się zepsuła.
Moje zęby też.
Zaniedbałam regularne wizyty bo nic się nie działo. I się nagle podziało.
Dziś boli.
Jeszcze bardziej boleć będzie po leczeniu. Przy  płaceniu.
No cóż ... najwyżej odpuszczę sobie wakacje w ciepłych krajach.
W końcu w moim przecież też jest pięknie i  (bywa) upalnie.




Zdjęcie z sieci: stąd

czwartek, 12 lipca 2012

Najlepsze na świecie

Mała Mi swoim postem  wywołała we mnie wspomnienie minionego weekendu...

Piękna, drewniana altanka  u gościnnej (jak  zawsze) An.
Doskonały, roboty domowej poncz z cząsteczkami pomarańczy (przepis ściśle strzeżony przez gospodynię - niestety).
Sałatkowe akcenty kuchni greckiej,  przecudnej urody minaturkowe kanapeczki z twarożkiem i pasztecikiem, paluszki i sosik czosnkowy...

Ja... Iw i An...  

Gadałyśmy przy blasku zachodzącego słońca...
Blablałyśmy patrząc na  rozświetlane piorunami niebo...
Chichotałyśmy nie zważając na groźne pomruki burzy...
Milczałyśmy wsłuchując się w melodię wygrywaną przez deszcz....
Delektowałyśmy się wspomnieniami i swoim towarzystwem...
Brakowało tylko Ka...

Mi ma całkowitą rację.
Spotkania w babskim towarzystwie potrafią zaczarować i zatrzymać czas...


A takie byłyśmy jeszcze wczoraj....
                                                                                      
                                                                  





środa, 11 lipca 2012

Natura

Głupia naiwna dzieweczka. - tak mawiałam o sobie przed laty.

Teraz zaś wypada mi ino powiedzieć:
głupia naiwna stara babo!


Ileż razy jeszcze będę musiała się sparzyć, by uwierzyć,  że ludzie z natury dobrzy nie są?
Że....  za spontaniczne zaangażowanie nie usłyszę "dziękuję"?
Że ... wychowawca  chcąc ukryć swoje ewidentne błędy będzie mnie za nie winą obarczał?
Że... w podziękowaniu za dobre rady ktoś mi dupę za winklem* obrobi?
Że uśmiechnięty kapitan opuszczając statek  po uprzednim skierowaniu go na górę lodową,   zostawiając załogę na walkę z żywiołem nie powie "przepraszam", a oburzy się, że miałam czelność mu to zarzucić?



Że...
Że...
Że...
Ile razy jeszcze?
Ile razy jeszcze będą musiały mnie boleć: dusza, serce i dupa, bym w końcu uświadomiła sobie
i zapamiętała raz na zawsze że:

LUDZIE SĄ Z NATURY ŹLI.

*winkiel - tu: róg budynku :)

niedziela, 1 lipca 2012

Tak czy siak?

Coś pyli.  Coś,  na co jestem uczulona.
Podejrzewam lipy, ale... oszczerstw bez potwierdzenia rzucać jednak nie będę....

Wizyta w poradni alergologicznej mnie czeka, chociaż pisali, że uczulenie się objawia najczęściej między 8-40 rokiem życia... ech te wyjątki..
Póki co walczę ze świądem błon śluzowych gardła, oczu i nosa... 
Czuje że przegrywam...


Ale co tam, szkoda dnia na marudzenie:
Stardust zaprosiła  mnie do zabawy.... 
jedenaście pytanek i tyleż samo (najlepiej) odpowiedzi.

No to zaczynam:
.






1. Kawa czy herbata?
- Wciąż jeszcze kawa... dzisiaj koniecznie mrożona:)

2. Samolot czy pociag?
- Wydaje mi się, że samolot, ale  jeszcze nie leciałam....:D
3. Morze czy gory?
 - Zdecydowanie i zawsze morze!

4. Czarne czy biale?
- Białe. Ściany, meble, spodnie ....
5. Szpilki czy tenisowki?
- Szpilki (ułatwiają patrzenie prosto w oczy... )
6. Koncert czy teatr?
- I jedno i drugie.
7. Ciasto czy schabowy?
 - Ciasto. Bez dwóch zdań.
8. Ogrod botaniczny czy zoologiczny?
 - Botaniczny .
9. Zima czy lato?
- Lato, ale prawdziwe takie.. upalne:D
10. Wies czy miasto?
- Obrzeża miasta.
11. Piwo czy wino?
- Wino. 

Teraz kolej na moje pytanka.
1.
Dzień czy noc?
2. Prasowanie czy sprzątanie?
3. Taniec czy śpiew?
4. Wypoczynek czynny czy bierny?
5. Kwiatki czy iglaki?
6. Czereśnie czy wiście?
7. Żaluzje czy firanki?
8. Grill czy ognisko?
9. Pływanie czy bieganie?
10. Puzzle czy scrable?
11. Tak czy siak?


Jeśli, któraś z poniższych osób  tu zajrzy i najdzie ją ochota na zabawę to zapraszam:
Fio (w filiżance)
Małgosię (pierwszy milion nocy)
Gosię szg
Małą Mi
Ele G  (scenki)
Maję (światy niemożliwe)
Czarny Pieprz
Emmę (zwyczajne dni)

Kontrolerkę (kontrola jakości)
Ybe (okiem moim)
ladybird (in my ironic world)