wtorek, 30 czerwca 2009

Smak lasu...

Przechodziłam dziś przez handelek.
W pewnym momencie poczułam intensywny zapach.
Nie umiałam w pierwszej chwili skojarzyć co to.
Spojrzałam na stragan.
Grzyby.
Piękne dorodne kanie.
Smak dzieciństwa.
I Tata, który był mistrzem w zbieraniu grzybów (uwielbiał to robić) i wyczarowywaniu z nich potraw...
Zupa z grzybami, sos grzybowy, grzyby duszone, grzyby smażone, suszone, przypiekane na piecu..
I kanie... długo moczone w mleku. Panierowane i smażone jak kotlety...
Pycha...

poniedziałek, 29 czerwca 2009

SMS

"Pozdrowienia z mokrego Turynu"

- No proszę. Kolejny szczęśliwiec.
Jeden Grecja. Drugi Włochy.
Myślę sobie wracając dziś do domu po dłuuugim dniu pracy..
...ale, ale....
czytam raz jeszcze
"Pozdrowienia z mokrego ..."
Wiem...
Nie powinno...
A jednak zrobiło mi się ociupinkę lżej...:-)

Sprawiedliwość

I wrócił.
Uśmiechnięty.
Pełny zapału do pracy.
Promieniejący.
Wysmagany gorącym słońcem Grecji.
Ech...
Nie wiem kiedy znów wpasuje się w nasze towarzystwo...
- ludu pracującego udręczonego szarą, ponuro-mokrą polską klimatyczną rzeczywistością...

niedziela, 28 czerwca 2009

Anioł Muzyki

Po raz ósmy obejrzałam "Upiora w Operze" (z roku 2005).

Gdy pierwszy raz zobaczyłam ten musical w kinie
byłam jak sparaliżowana...
Zachwytem..
Muzyka brzmiała nie tylko w uszach...
Ogarniała całą mnie..
Wszędzie.
Wydawało mi się, że każda komórka mojej skóry oddzielnie ją chłonie....
Gęsia skórka...
Dreszcz od stóp do głów...
To było niesamowite.
(Oczywiście zaliczyłam wtedy drugi seans)

Za każdym razem jest podobnie...
Te same Emocje.
Wzruszenie.
I Łzy...

sobota, 27 czerwca 2009

Szczęśliwa cyfra

Rozmawiałam pewnego razu z Osobnikiem Płci Męskiej.
W okolicznościach, rzekłabym, osobliwych nieco.
A że gadać lubię...
Fajnie się gadało.
A że słuchać lubię...
Fajnie się słuchało...
Atmosfera sprzyjała zwierzeniom.
W pewnym momencie powiedział, że ma DWA kompleksy.
(Tu wymienił jakie, - ale ze względów wiadomych- ciiii-sza)
Popatrzyłam na niego łagodnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
I pomyślałam:
"O, Szczęśliwy Człowieku":)

piątek, 26 czerwca 2009

Okulary

Szkła z połyskującą w słońcu różową powłoką.
Krystalicznie czysty świat.
Idealny.
Pamiętam dzień, gdy pierwszy raz dostałam takie szkła.
Doskonale pamiętam.
Boże, jak się rewelacyjnie poczułam.
Tak, jakbym po długiej, ponurej zimie zmyła z okien warstwę szarego pyłu i czarnej sadzy...
... i zobaczyła przez błyszczące szyby utęsknioną wiosnę. Mogłam latać!

Muszę do optyka.
Już lato w pełni.
A ja co?
(zrzędzę, marudzę, narzekam, smęcę... - a co z lataniem?
Latam jedynie na miotle..wrr)


Czyżby różowa warstwa się starła?

czwartek, 25 czerwca 2009

Lek na całe zło

Ciężarki na kostkach.Ciężarki w dłoniach.
I to Bezlitosne
Raz! dwa! trzy! cztery!
Wody...
Tempo! Marsz! Wypad!
Wody....
Włosy mokre. Koszulka też.
Puls 300.
Na trzy! Na cztery! Na raz!
Wody...
Góra! Dół!
Ostatnie osiem!
Koniec...
Człapię do domu.
Zmordowana
i...
Szczęśliwa.

Jak to przeżyć?

Część szafek już rozkręcona. Tu i tam.
Jedna mała złośliwa mimośroda postanowiła mnie dobić. Muszę ją więc rozwiercić. Wiertła do metalu brak. Tym do drewna nie poszło:/
Chaos totalny.
Ostatni remont dwa lata temu...
Użeranie się z poleconymi(!) pseudofachowcami.
Miesiąc omijania, potykania się, przekraczania o różnych gabarytów kartony.
Pył.Kurz.
Trauma trwa do dziś.
Ściśnięte gardło. Ból brzucha. W oczach łzy.

Dziś przyjdą z młotami.

Póki co jednak...
Pachnąca kawa.
Z mlekiem i jedną (płaską) łyżeczką cukru.
(wiem, wiem, wiem - jak można zabijać smak kawy cukrem!?)
Chyba tylko jedyne dobre, co mnie dzisiaj spotka.
Chwilo trwaj!

środa, 24 czerwca 2009

Poślizg

Zaspałam.
Łało.
Prysznic, makijaz...
Kawa?
Nie. W pracy.
Szybko.
Płaszczyk. Ukochane obcasy.
Lało.
Parasol. Szybko.
Jest. Jeden u fryzjera. Drugi w pracy. Trudno.
Pobiegłam.
Padało.
Lawirowałam między kroplami i zdziwionymi twarzami przechodniów.
Kropiło.
Na przystanku.
Cisza.

wtorek, 23 czerwca 2009

Kiedy pada...

Czarne chmury suną po niebie ponad kominami wieżowców.
Deszcz dudni o parapet z coraz silniejszym natężeniem.
Krople na szybie łączą się coraz szybciej
i zmieniają się w rwące (niemal) strugi...
A po drugiej stronie...
Ciepło.
Herbatka w ulubionym kubku.
Kocyk.
I książeczka.
(koniecznie z happy endem).

Dzień Dobrej Passy

Oj,
się mi wczoraj na nostalgiczne refleksje zebrało.
Ale...lubię tak czasem
i już.

A dziś (po poniedziałku)kolejny Dzień Dobrej Passy przede mną:-).
(podobno jak tak bardzo bardzo się czegoś chce i tak bardzo bardzo mocno się o tym myśli , to się to spełnia ).

Czasem...

...znajdzie się po drugiej stronie monitorka
Ktoś,
Kto zechce wysłuchać...
Ktoś,
Kto sprawi, że nie czuję się tak samotna...
Ktoś,
kto nie pozwoli, by deszcz za oknem spływał łzą po moim policzku...
Ktoś,
Kto życzy pięknych snów...
i dobrej nocy...

bo czasem...
nawet wsród ludzi czuję się tak samotna...

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Po co?

Ktoś Bardzo Ważny dla Mnie, bardzo, bardzo, bardzo dawno temu zapytał po co piszę...

"nie pytaj po co piszę
wiersze
same w sobie są treścią życia
wiersz
to album wszelkiego uczucia
to co mnie boli
cieszy
co czuje
w wierszach znajduję
gdy mi smutno i źle
i gdy w sercu Maj
same przychodzą
więc jeśli piszę
proszę
nie pytaj po co"

a dziś... czasem po prostu chcę pogadać samej ze sobą...
albo....

Kwiaty

Dziś moja Mama ma urodziny.
Nie mogłam pójść do niej z kwiatami.
Przesłałam je pocztą kwiatową.
Mama była zaskoczona i zachwycona. Dziękowała ze łzami w głosie. (pewnie w oczach też, lecz ze względów technicznych zobaczyć nie mogłam)
A i dzis popołudniem od kolegi (mniej więcej w moim wieku) usłyszałam, że kwiaty to bezsens.
Że zwiędną.
Że po co.
Że szkoda pieniędzy.
Że napędzanie koniunktury.
Przeraziłam się.
Matko kochana... jak ten świat się zmienia...?! pędzi do przodu...!
a nam (czyt. kobietom) tak naprawdę niewiele potrzeba...
maleńki bukiecik od przyulicznej staruszki...
różowy tulipan...
czy pachnące konwalie...
polne maki i chabry zebrane przy drodze...
tylko tyle, by poczuć się tą jedną,
jedyną,
ukochaną...
Czy to aż tak wiele?

Dziękuję

Wszystkim Dobrym Aniołom,
które nieustannie przy nas trwają,
i podnoszą
kiedy nasze (szczególnie moje) skrzydła
zapominają jak latać
Dziękuję...

Dziękuję, że jesteście.

Poniedziałek

jak co tydzień...
a jednak...
Inny niż ostatnie.
Pomimo szarej pogody,
pomimo wilgotnego chłodu,
pomimo deszczu (którego ciepłym, aczkolwiek letni, nazwać nie można)
pomimo zwykłej mozolnej, poniedziałkowej (czyt. ciut bezsensownej) pracy w pracy.
Tęczowy.
Uśmiechnięty.
Radosny.

a jeśli taki tydzień jak jego początek...

niedziela, 21 czerwca 2009

Awaria

Wysiadło mi moje Wifi, czy coś (router np.).
Nie mogę się połączyć z siecią bezprzewodową.
Od dzisiaj.
Wczoraj do nocy było wszystko ok. (wiem, informatyk by mnie wyśmiał- te rzeczy (czyt. komputery) tak mają. Dziś działają. Jutro nie. Podobno normalne. Rozłączałam, włączałam, wyłączałam, restartowałam.
I nic.
Ból jak nie wiem co.:-(.
Tak lubię siedzieć sobie na balkoniku z moim laptopikiem na kolankach i klikać ile wlezie:-).
A dziś uziemiona przy szafeczce, na kabelku.
Ale lepsze to niż nic.
Jutro zadzwonię i zapytam co i jak:-)
Pewnie trza będzie kupić nowe urządzonko.
No tak... demolka w kuchni to za mały wydatek.
A podobno czasami pech się uśmiecha:-/.
Trza tylko wierzyć!
Wierzę?!

sobota, 20 czerwca 2009

Byk ma rogi - krowa cyce

…a ja Młodym szczęścia życę!
Tak oto inteligentnie twórczo “zabłysnęłam” dzisiaj przed starostą weselnym, kiedy to razem z Iwi (koleżanka z pracy) postanowiłyśmy zrobić bramę Marcinowi i Asi, którzy właśnie co wzięli ślub.
To był mój pierwszy raz!
Facet zaskoczył mnie tym swoim “wierszyk proszę” . Tom palnęła coś, co mi się nasunęło w pierwszej chwili.
Kurde - fajne to. Robienie bramy.
Pół literka za dwuwiersz…
To ile byłoby gdybym zaczęła rymować “Kopciuszka”?
Skrzyneczka, bym się zamknęła?
Sprawdzę w przyszłą sobotę.
Nasz kolejny inżynier się żeni:-).

Magia?

Subtelna i delikatna.
Drobniutka.
Ulotna jak poranna mgiełka...
I tak urocza w tej koronkowej bieli.
Cudna Ona.
Mężny i dostojny.
Piękny On.
I choć tyle lat się wcześniej znali...
Dziś...
Jak na siebie patrzyli...
Jak tańczyli..
Jak trzymali się za ręce...
(aż serducho cisnęło mi do oczu łzy)
Nie.
To nie magia.
To miłość.

Życzę Wam Kochani
byście zawsze tak na siebie patrzyli jak Dziś.

piątek, 19 czerwca 2009

I znów pada...

...a mnie dopadła trzydniówka.
Migrena.
Obrzydliwy stan kiedy oko chce eksplodować.
Do porzygania.
A kiedy człek próbuje zwymiotować, to zdaje się, że cała zawartość czaszki wyląduje w ubikacji.
Pogoda pod psem.
Samopoczucie... szkoda gadać.
Wpadam w dół.

...

Dlaczego tak kołujesz
wciąż błądzisz
gdzieś
w przestrzeni
przestawiasz
to co tak mozolnie układałam
odejdź proszę
jak długo jeszcze będziesz
się wwiercał w drobne ziarenka myśli
nie męcz mnie
nie znoszę tych wędrówek
ty wiesz...
odejdź
kiedy nadejdzie upragniony sen?

nienawidzę cię.
20.05.1992

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Mała Megi

... na twarzy duże żółte piegi...
Jakby o mnie ...
Taaaak.
Słońce wywołuje u mnie niezliczone ilości piegów.
I to proporcjonalnie do ilości przeżytych dni.
Piegi.
Moja zmora.
Od urodzenia (no dobra - tego akurat nie pamiętam).
Ale odkąd pamiętam.
Nawet największy koneser piegów jakiego znam- Pan Kleks wypada przy mnie blado.
He he he. (śmiech kaczy - śmiech rozpaczy)

Ciesze się jednak,
że to tylko kropki, a nie np. alergia...

Złośliwość

...natury.
Błękitne niebo zasnute z rzadka leciuchnymi obłoczkami..
gorące słońce i...
KONIEC WEEKENDU (za kilka godzin)
Taaak. Standard.
Upały zaczną się od jutra.
Gdy lud pracy (m. in. ja) będzie w pracy.
Ale wykorzystam dzień na maxa. A co!
Udało mi się już złapać trochę piegów.
Na balkoniku.
Zamknęłam oczy.
Wierzby szumiały jak morze.
Wiatr chłodził niczym bryza morska.
(tylko gruchanie cholernych gołębi na balkonie sąsiada piętro wyżej dalekie było od urokliwego popiskiwania mew - na szczęście wysiliłam moją wyobraźnię).
I było mi cudnie....
Uwielbiam lato!

niedziela, 14 czerwca 2009

13-stego w sobotę

Postanowiłam pójść dziś na basen.
Dla zdrowia i ... takie tam...
Oczywiście przyszłam za wcześnie.
(Niby skąd miałam wiedzieć, że w sobotę czynne od 10.00).
Tak "regularnie" przecież chodzę.
Posiedziałam wiec na schodkach. Nawet miło było.
Potem się okazało, że system komputerowy się zawiesił.
A, że wszystko jest skomputeryzowane.
Wejścia i wyjścia na piknięcia i kliknięcia - trza było czekać.
Zaczęłam się uśmiechać.
Ida- chodzący pech.
Znam. Wiem. Przyzwyczaiłam się. Rozumiem. Taka moja uroda.
Ale czemu winni ci inni?
Odpowiedź pojawiła się wkrótce na olbrzymim elektronicznym zegarze:13.06.

I jak tu nie wierzyć w przesądy?

sobota, 13 czerwca 2009

Truskawki

Uwielbiam je.
Nawet w barwach biało-czerwonych.
Uwielbiam ich niepowtarzalny smak:
Mieszankę wiosennego przemęczenia i słodyczy nadchodzącego lata.
Uwielbiam ich niesamowity zapach:
koktajlu wytęsknionych promieni słonecznych, soczystej zieleni traw i wakacyjnej radości.
Doskonałe w każdym wydaniu.
Soute.
Z cukrem i śmietaną.
Z szampanem.

A dziś z tego uwielbienia zaszalałam.
W lodówce chłodzi się tarta z truskawkami w kremie waniliowym (adaptacja przepisu Pascala).
W piekarniku zaś dochodzi ciasto z nimi i słodką kruszonką.
Pycha.

piątek, 12 czerwca 2009

Veni. Vidi. Visa.

(Nie) od dziś to wiem.
Pieniądze szczęścia nie dają.
Dopiero zakupy:-).
Merlin Monroe była (mądrą) kobietą.
:-)

Z górki

Status gg mojej koleżanki Ev:
"Dlaczego w życiu tylko q..wy i debile mają z górki?"

Taaak?
A może powinnam się przekwalifikować?

czwartek, 11 czerwca 2009

Dzień Bez Kontaktów Międzyludzkich

Nie ja na to wpadłam.
Niestety.
Ale spodobało mi się.
Daw wybierze się za chwilę na swój ukochany rower.
Zostanę sama.
Ze sobą.
I książką.
Włączę muzykę.
Usiądę na moim balkoniku (o dziwo błękitne niebo, słońce)
Postaram się zapomnieć o cieknących rurach i mozolnej pracy w pracy.
Będzie mi dobrze.

Jak dobrze mieć sąsiada

Postanowienie zwolnienia tempa życia wzięło w łeb. W jednej chwili.
Nie ma szans.
Nie ja.
Ja jestem chodzącym pechem! (Mam choć nadzieję, że nie zarażam)
Mieszkanie w wieżowcu zaczyna doprowadzać mnie do szału.
Od dwóch lat zatyka się rura kanalizacyjna i zalewa mi kuchnię.
Właśnie jestem po wizycie sąsiada z piętra niżej. Zalewa kilka pięter pode mną. U mnie sucho, ale:
Ale U MNIE będą robić demolkę!.
Kuć ścianę na całej wysokości!
Szukają skąd cieknie.
Wtedy gdy robiłam generalny remont nie mogli - bo po co. Nie trzeba!
Meble kuchenne mam w ścisłej zabudowie!
Myśl o ich demontażu przyprawia mnie o dreszcze!
I ten bałagan!
Chce mi się WRZESZCZEĆ!!!

A w horoskopie na czerwiec pisało: NIEPRZEWIDZIANE WYDATKI!
Kto do cholery je pisze?

Dobry weekend nie jest zły

Środa.
Jak dobrze, że już weekend (swoją drogą język polski jest tak bogaty, a nie ma treściwego określenia na najmilsze w tygodniu dni).
Padam na twarz.
Nie wiem, czy to ta fatalna czerwcowa pogoda, zmęczenie materiału, czy starość po prostu.
Za szybko żyję.
Muszę zwolnić. (póki co oczywiście)
Zaczynam od jutra.