Szkła z połyskującą w słońcu różową powłoką.
Krystalicznie czysty świat.
Idealny.
Pamiętam dzień, gdy pierwszy raz dostałam takie szkła.
Doskonale pamiętam.
Boże, jak się rewelacyjnie poczułam.
Tak, jakbym po długiej, ponurej zimie zmyła z okien warstwę szarego pyłu i czarnej sadzy...
... i zobaczyła przez błyszczące szyby utęsknioną wiosnę. Mogłam latać!
Muszę do optyka.
Już lato w pełni.
A ja co?
(zrzędzę, marudzę, narzekam, smęcę... - a co z lataniem?
Latam jedynie na miotle..wrr)
Czyżby różowa warstwa się starła?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz