Goście byli i pojechali. Smutna minka :(
Już wczoraj. Minka jeszcze smutniejsza. :((.
Wszystko przez ten cholerny PROTEST. MySister jest pielęgniarką.
Ona nie pracuje. Ona tyra. Na dodatek w PZOL-u. (zakład opieki leczniczej). Do którego trafiają najczęściej ludzie starzy, schorowani, niedołężni, upośledzeni psychicznie i fizycznie...tacy, którzy najczęściej dla rodzin są ciężarem.
Jak wygląda jej co dzień?
To nie to samo, co praca w miejskim szpitalu na oddziale.
To codzienne szarpanie się z pacjentami, to babranie się w kupach, zmienianie pościeli, pampersów, to obelgi, podrapane dłonie, lub oplute twarze, to znoszenie całonocnych krzyków, bądź strzelania drzwiami..., podnoszenie niejednokrotnie stu dwudziestu kilo, odprowadzanie do łóżek bardziej pobudzonych... karmienie.
Pacjentów czterdziestu, pielęgniarki dwie... a do tego stosy dokumentów, procedur, zaleceń, podpisów, zatwierdzenia zatwierdzeń (bo zakład przecież ma ISO).
O czasie pracy nie wspomnę. Od lat już kolację Wigilijną jadamy o 20stej, bo MySister w pracy... żadnego dłuższego wolnego w święta, wyjazdu na Sylwestra.... bo albo 31, albo 1-szy - na dyżur. Wakacje w wakacje? Szans brak.
Żeby dorobić zrobiła kurs i jest opiekunką środowiskową.. Po pracy Nr 1, po dyżurze zagląda codziennie do swoich (znów) starszych, obłożnie chorych pacjentów, ... zagląda nie tylko tyle razy, za ile płaci jej NFZ. Bywa u nich i w świąteczne dni. Bo ktoś pragnie pogadać. A z innym rodzina sama sobie nie poradzi. Bo wie, że powinna, że nie może ich tak zostawić, bo to ludzie potrzebujący pomocy...
Kiedy dwadzieścia lat temu wybierała zawód pielęgniarki, byliśmy wszyscy w domu przekonani, że robi dobrze, że One zawsze będą potrzebne... i są? Tyle tylko, że chcąc żyć, muszą drugie tyle pracować.
W szpitalu, w którym pracuje MySister (notabene jeden z ośrodków niezadłużonych i- pewnie dlatego, że pielęgniarki zarabiają w nim najmniej w regionie) dyrektor powiedział na strajkowym spotkaniu.
"Mam dla Was zero złotych . I proponuję to rozłożyć na raty".
Gdyby to ode mnie zależało, chłop podzieliłby los Jagny. Ale on jest nietykalny, jak Ci wszyscy NA GÓRZE.
Dziewczyny zarabiają marnie.
Czy to skandal, że za ciężką pracę zarabiać godziwie? Że chcą pracą na jeden etat wyżywić swoje dzieci. Że chcą, by ich dzieci m i a ł y, a nie m i e w a ł y swoje mamy?
Prośby, groźby, rozmowy nic nie wnoszą. Lekarze w ich szpitalu wywalczyli w zeszłym roku swoje 3600 zł (słownie trzy tysiące sześćset) do tego co już mieli, a mieli o wiele więcej niż pielęgniarki. ONE dostały po 100 zł brutto na otarcie łez.
Jak długo jeszcze?
Mam nadzieję, że dziewczyny wytrzymają.. Że nie dadzą się stłamsić i zastraszyć, bo ich dyrektor tylko takie metody stosuje.
A ile siły fizycznej i psychicznej trzeba mieć, by pracować w takim zakładzie, wie tylko ten, kto tam był. Choćby raz. Choćby z wizytą.
Byłam. I wiem, że JA nie dałabym rady. Za żadne pieniądze.
Podziwiam wiec dziewczyny. Rozumiem ich desperację.
Jestem z nimi całym serduchem.
ps. Ale mi się ulało...i to w tak piękną niedziele...
Zdjęcie znalezione TUTAJ.