I było jasno! Naprawdę jasno! Błękitne kawałkami niebo. I słońce... Genialnie... Aż się żyć zachciało!
Idzie wiosna! Idzie lato..!
A jeśli lato to i sporty letnie. Carvinki i snowboard do piwnicy, a na światło dzienne, rowery, rolki, płetwy..
Dla jednych radość, dla innych...
No właśnie...
Zagorzały Amator Narciarstwa (nazwijmy go AN) zmartwiony tym, że od lipca do zimy całych długich miesięcy sześć, a u niego w szafie od przedwczoraj nowiusieńki, odjazdowy, kupiony okazyjnie za grosze, kombinezon narciarski, postanowił intensywnie żyć, by w ten sposób skrócić czas OCZEKIWANIA...
Pewnego letniego popołudnia zaprosił wiec kolegów do siebie... na poddasze. Na karty. Na piwko. Kiedy tak rzucali kolejne fule, karety, parki..., piwka ubywało z lodówki.....a słońce schowało się za horyzontem...bohater nasz nie wytrzymał - pękł. Pochwalił się koleżkom trzem jak cudny nabytek wisi mu w szafie i jak strasznie mu źle, bo tyyyle czasu jeszcze musi czekać, by go wykorzystać...Towarzystwo rozpalone pasjonującą rozgrywką, procentami i gorącem bijącym od nagrzanego dachu zaproponowało, by nasz AN wskoczył czym prędzej w ciuszek....
-Ty przecież to po schodach możesz zjechać.! - propozycja choć na pierwszy rzut oka absurdalna wywołująca salwy śmiechu, okazała się być (po jeszcze jednym piwku) całkiem całkiem do wykonania realną. Nie zwlekając już ani chwili, zachęcany gromkim "dawaj" zniknął AN na chwilkę w szafie , by po chwili pokazać się w całej krasie.
- Fju, Fju.... Rasowy narciarz z ciebie...
A tenże gorąco dopingowany przez żądne zabawy towarzystwo, wyszedł na korytarz, przypiął narty, .. i. sru!... zjechał......wprost do mieszkania sąsiadki, która słysząc rumor na górze, uchyliła na moment drzwi i wyjrzała na klatkę... Narciarz z rozpędem przewrócił kobiecinę, sam przy upadku nie doznając kontuzji. Pozbierał się prędziutko i czmychnął.
- Fju, Fju.... Rasowy narciarz z ciebie...
A tenże gorąco dopingowany przez żądne zabawy towarzystwo, wyszedł na korytarz, przypiął narty, .. i. sru!... zjechał......wprost do mieszkania sąsiadki, która słysząc rumor na górze, uchyliła na moment drzwi i wyjrzała na klatkę... Narciarz z rozpędem przewrócił kobiecinę, sam przy upadku nie doznając kontuzji. Pozbierał się prędziutko i czmychnął.
Następnego dnia skacowany fizycznie i moralnie udał się do sąsiadki celem jej przeproszenia... i wytłumaczenia się, bo mimo wszystko... głupio wyszło...
A jeszcze głupiej poczuł się, gdy otworzył mu drzwi jakiś obcy pan i powiedział:
- Zabrali ją do szpitala. Psychiatrycznego! Panie! Środek lata! A ona wciąż to samo: że potrącił, że narciarz, że na schodach, że w kombinezonie...
(Iwi opowiedziała. Ida zapisała.)
Haha
OdpowiedzUsuńdobre:)
Faceci po piwku mają genialne pomysły :)
Na taki pomysł to jeszcze nie udało mi się wpaść :) Moze dlatego, ze nie piwkuję z kumplami i schodów w domu nie mam :)
OdpowiedzUsuńno głupio wyszło:)))) dziekuję za dodanie mi usmiechu na mym smutnym obliczu:))) serdeczności!!!!!
OdpowiedzUsuń....:):):).....się udławiłam.....muszę nauczyć się że nie zagląda się do Ciebie z pełną jedzenia buzią......
OdpowiedzUsuńnikt się nie spodziewał narciarza w lipcu na schodach, nawet najbardziej podejrzliwy psychiatra! :) u mojego brata w akademiku przebojem wieczoru też było zjeżdżanie po schodach, tyle, że w dziecinnym wózku. :]
OdpowiedzUsuńo matko! ludzie to mają pomysły ;)))))
OdpowiedzUsuńhaha ha hihi
OdpowiedzUsuń...biedna kobiecina....
A facet się przyznał?
:)))))))))))))))))))))))
:D
OdpowiedzUsuńPewnie mniejszym szokiem by byłe, że zima, śniegu po pachy a ta w bikini;)
Oj Ida :) "sport to zdrowie" to dla mnie jakoś mało trafne powiedzonko. Trenowałam parę dobrych lat karate... i po każdym treningu z sarkazmem sobie to powtarzałam. A to kulejąc, a to obita, a to z siniakiem...
OdpowiedzUsuńA facet + piwo... no cóż... różnie to z nimi bywa :)
Margo, niektórzy faceci i bez piwka potrafią...
OdpowiedzUsuńLatarniku, mądrze.
Holden, mam nadzieje, że wkrótce na Twoim blogu zakwitną uśmiechnięte kwiatki.. P:)zdrawiam.
Maju, ufff... skoro kliknęłaś, to znaczy, że już dobrze...:-).
Cała Ja ... nie wiem - ale się dowiem.
Nivejko, kto wie...kto wie...z okien autobusu kzkgop, różnie odziane postaci oglądam...
Lelevino... w wózku dziecięcym? O pieruna, faceci chyba i bez piwa potrafią!
Euforko, nie ludzie! FACECI:-).
Mi, ale widzisz? I tak na zdrowie Ci to wyszło!:-).
Ida :) wpadnij do mnie na małą zabawę książkową :)
OdpowiedzUsuńBieeedna sąsiadka:)) Prawdziwemu narciarzowi nie przeszkadza aura za oknem:)
OdpowiedzUsuńMi, wpadnę na pewno, może w weekend:-)
OdpowiedzUsuńCzarny(w)Pieprzu, mówią wszak - chcieć to móc!hihi.
Ten AN to jakby moja bratnia dusza. Moja rodzina do dziś przypomina mi,że byłam prekursorką zjeżdżania na sankach po schodach.Na szczęście nie mieszkałam w bloku i sąsiedzi nie widzieli tego wyczynu a rodzina powoli przyzwyczajała się do moich pomysłów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
A podobno sport to zdrowie;) Świetna historia!
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać, pozdrawiam;)
Anonomowy, dzieci bez piwa POTRAFIĄ!
OdpowiedzUsuńEuterpe witaj! Będzie mi bardzo mi Cię gościć:-).