środa, 3 lutego 2010

Bo sport to zdrowie!

Zegar wskazywał   godzinę 15.30,  gdy znalazłam się wczoraj na moim osiedlu.
I było jasno! Naprawdę jasno! Błękitne kawałkami niebo. I słońce... Genialnie... Aż się żyć zachciało!
Idzie wiosna! Idzie  lato..!
A jeśli lato to i sporty letnie.  Carvinki i snowboard do piwnicy, a na światło dzienne, rowery, rolki, płetwy..
Dla jednych radość, dla innych...
No właśnie...
Zagorzały  Amator Narciarstwa (nazwijmy go AN) zmartwiony tym, że od lipca do zimy całych długich  miesięcy sześć, a u niego w szafie od przedwczoraj nowiusieńki, odjazdowy, kupiony okazyjnie za grosze, kombinezon narciarski, postanowił intensywnie żyć, by w ten sposób skrócić czas OCZEKIWANIA...
Pewnego letniego popołudnia zaprosił wiec kolegów do siebie... na poddasze. Na karty. Na piwko. Kiedy tak rzucali kolejne fule, karety, parki..., piwka ubywało z lodówki.....a słońce schowało się za horyzontem...bohater nasz nie wytrzymał -  pękł. Pochwalił się koleżkom trzem jak cudny nabytek wisi mu w szafie i jak strasznie mu źle, bo tyyyle czasu jeszcze musi czekać,  by go wykorzystać...Towarzystwo rozpalone pasjonującą rozgrywką, procentami i gorącem bijącym od nagrzanego dachu zaproponowało, by nasz AN wskoczył czym prędzej w ciuszek....
-Ty przecież to po schodach możesz zjechać.! - propozycja choć na pierwszy rzut oka absurdalna wywołująca salwy śmiechu,  okazała się być (po jeszcze jednym piwku) całkiem całkiem do wykonania realną. Nie zwlekając już ani chwili, zachęcany gromkim "dawaj" zniknął  AN na chwilkę w szafie , by po chwili pokazać się w całej krasie.
 - Fju, Fju.... Rasowy narciarz z ciebie...
A tenże gorąco dopingowany przez żądne zabawy  towarzystwo,  wyszedł na korytarz, przypiął narty, .. i. sru!... zjechał......wprost do mieszkania sąsiadki, która słysząc rumor na górze, uchyliła  na moment drzwi  i wyjrzała na klatkę... Narciarz z rozpędem przewrócił kobiecinę, sam przy upadku nie doznając kontuzji.  Pozbierał się prędziutko i czmychnął.
Następnego dnia skacowany fizycznie i moralnie udał się do sąsiadki celem jej przeproszenia... i wytłumaczenia się, bo mimo wszystko... głupio wyszło...
A jeszcze głupiej poczuł się, gdy otworzył mu drzwi jakiś obcy pan i powiedział:
- Zabrali ją do szpitala. Psychiatrycznego! Panie! Środek lata! A ona wciąż to samo:  że potrącił,   że narciarz, że  na schodach, że w kombinezonie...

(Iwi opowiedziała. Ida zapisała.)

16 komentarzy:

  1. Haha

    dobre:)

    Faceci po piwku mają genialne pomysły :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na taki pomysł to jeszcze nie udało mi się wpaść :) Moze dlatego, ze nie piwkuję z kumplami i schodów w domu nie mam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no głupio wyszło:)))) dziekuję za dodanie mi usmiechu na mym smutnym obliczu:))) serdeczności!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. ....:):):).....się udławiłam.....muszę nauczyć się że nie zagląda się do Ciebie z pełną jedzenia buzią......

    OdpowiedzUsuń
  5. nikt się nie spodziewał narciarza w lipcu na schodach, nawet najbardziej podejrzliwy psychiatra! :) u mojego brata w akademiku przebojem wieczoru też było zjeżdżanie po schodach, tyle, że w dziecinnym wózku. :]

    OdpowiedzUsuń
  6. o matko! ludzie to mają pomysły ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  7. haha ha hihi
    ...biedna kobiecina....
    A facet się przyznał?
    :)))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  8. :D
    Pewnie mniejszym szokiem by byłe, że zima, śniegu po pachy a ta w bikini;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj Ida :) "sport to zdrowie" to dla mnie jakoś mało trafne powiedzonko. Trenowałam parę dobrych lat karate... i po każdym treningu z sarkazmem sobie to powtarzałam. A to kulejąc, a to obita, a to z siniakiem...

    A facet + piwo... no cóż... różnie to z nimi bywa :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Margo, niektórzy faceci i bez piwka potrafią...

    Latarniku, mądrze.

    Holden, mam nadzieje, że wkrótce na Twoim blogu zakwitną uśmiechnięte kwiatki.. P:)zdrawiam.

    Maju, ufff... skoro kliknęłaś, to znaczy, że już dobrze...:-).

    Cała Ja ... nie wiem - ale się dowiem.

    Nivejko, kto wie...kto wie...z okien autobusu kzkgop, różnie odziane postaci oglądam...


    Lelevino... w wózku dziecięcym? O pieruna, faceci chyba i bez piwa potrafią!

    Euforko, nie ludzie! FACECI:-).

    Mi, ale widzisz? I tak na zdrowie Ci to wyszło!:-).

    OdpowiedzUsuń
  11. Ida :) wpadnij do mnie na małą zabawę książkową :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bieeedna sąsiadka:)) Prawdziwemu narciarzowi nie przeszkadza aura za oknem:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mi, wpadnę na pewno, może w weekend:-)

    Czarny(w)Pieprzu, mówią wszak - chcieć to móc!hihi.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten AN to jakby moja bratnia dusza. Moja rodzina do dziś przypomina mi,że byłam prekursorką zjeżdżania na sankach po schodach.Na szczęście nie mieszkałam w bloku i sąsiedzi nie widzieli tego wyczynu a rodzina powoli przyzwyczajała się do moich pomysłów.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. A podobno sport to zdrowie;) Świetna historia!

    Będę zaglądać, pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonomowy, dzieci bez piwa POTRAFIĄ!

    Euterpe witaj! Będzie mi bardzo mi Cię gościć:-).

    OdpowiedzUsuń