
No, to pojechaliśmy. Były miejsca. Faktycznie. Na końcu. Na fest zaśnieżonym skwerku, po którym latem pewnie poruszają się wyłącznie piesi... tuż przy ławeczkach, na których pewnie wiosną wiosnę chłoną zakochani...
- Proszę pana - a jak dojdziemy na "zimny stadion"? Nasza gromadka po trzygodzinnej jeździe, wysypawszy się z samochodów, spragniona zarówno artystycznych wrażeń, jak i odwiedzenia toalety - zagadnęła czeskiego policjanta pilnującego końcowej części miejsc parkingowych
- Idźcie za ludźmi - odrzekł błyskawicznie i tak błyskotliwie, że zadumałyśmy się z Natką nad sensem kawałów o policjantach. Doszłyśmy do wniosku, że to żadne żarty - to sama prawda, dotycząca pracownikow tej grupy zawodowej bez względu na szerokość i długość geograficzną, narodowość, czy kolor skóry.
Grzecznie posłuchaliśmy przedstawiciela władzy, upatrzyliśmy sobie parę dzierżącą w ręku wielkie bilety (na załączonym obrazku) i chichocząc tuptaliśmy za nimi posłusznie.
Trzy godziny jazdy, tudzież błądzenia po ostrawskich i zaśnieżonych (pługa nie uświadczysz) ulicach wynagrodził nam z nawiązką trzygodzinny koncert Jarka Nohavicy.
Toż była to kolacja wigilijna dla ducha. Ciału, by nie czuło się gorsze, zapodaliśmy przepyszne grzane winko., Suma-summarum - BYŁO GENIALNIE.
Dźwięki gitary, akordeonu, fortepianu, brzmienie głosu, wspólny śpiew (to znaczy ja to tylko nieśmiałe murmurando i ewentualnie pam param pam pam, bo czeskiego nie znam)... ech...
A Bilans normalnej inaczej ostatniej przedświątecznej soboty:
Okna nie umyte.
Bombki w piwnicy.
Gałązki na drzewko świąteczne - jeszcze w całości w krzakach.
Prezenty w sklepach (a rokrocznie obiecuję sobie, że zacznę je kupować jeszcze w lipcu)
I CO Z TEGO?????
Czasem warto się teleportnąć choć na chwilę w inny wymiar.:)))
Dzisiejsze ziarnka:
:) Cudna zima za oknem
:) Piernikowe choinki
:) Gwiazda
PS. Natko, bardzo. Bardzo. Bardzo. :-)
Nohavica jest wielki.
OdpowiedzUsuńWielki!
I juz!
Zazdroszczę Ci... ależ Ci zazdroszczę...
Bosy Antku - Ano, ano, ano:)
OdpowiedzUsuńOkna nie zajac, nie uciekna, a duch ucztowal ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Nohavicę.
OdpowiedzUsuńPorządki można olać, naprawdę :)
A jeszcze w piątek chciałaś zrezygnować - widzisz starszych trzeba słuchać - zawsze!! No prawie....
OdpowiedzUsuńNatka
Zaraz, zaraz... a czy ja przypadkiem proszę pani koło pani nie siedziałam?.... :-D
OdpowiedzUsuńBeato - tyż prowda - zawsze umyć można.
OdpowiedzUsuńScenki - w takiej sytuacji olać TRZEBA.
Natko, ano.
A na korki z czeskiego to się do Ciebie zapisuje:)))).
Fio... w rzeczy samej:)))
OdpowiedzUsuńW kwestii świat możemy sobie podać ręce...
OdpowiedzUsuńHa ja mam bardzo podobnie, z tym, ze u mnie porzadkami zajmuje sie Wspanialy. A mnie cos opetalo, co sie obroce to robie nastepne ciastka. Kurde mam nadzieje, ze mi do Wigili przejdzie, bo przeciez przydalby sie jakis sledz. A ja mam fure ciastek:)))
OdpowiedzUsuńNo to mogę Ci trochę pozazdrościć? To zazdroszczę! Co do świąt, to ja nic nie robię, tylko sobie jadę...
OdpowiedzUsuńmój bilans świąteczny wygląda prawie tak samo :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że po TAKIEJ uczcie duchowej, lista rzeczy do zrobienia skurczy się błyskawicznie. :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności Świąteczne przesyłam! Niech to będą spokojne i pełne radości Święta.
:)
Zasłuchana dopisuję, ze dziś dopiero kupię papier prezentowy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam fankę Nohavicy;)
OdpowiedzUsuń