sobota, 25 lutego 2012

Bajka nie-bajka.

Żyła sobie pewna staruszka.
Samotnie. Wcześniej umarł jej mąż. Potem jedyna córka. (Albo męża nie miała? - nie pamiętam)
Została sama w pustym, starym domku, w którym trzeba było w piecu napalić, pranie zrobić, wiosną ogródek do życia powołać, latem kosić w nim trawę, jesienią zbierać opadłe z drzew owoce, i wypompowywać wodę z piwnicy, która pojawiała się po każdej większej ulewie, a zimą odśnieżać, by w razie wypadku, karetka pogotowia mogła dojechać pod drzwi domu. 
I  żyła sobie dziewczyna.
Młoda, ufna, pracowita. Postanowiła pomóc kobiecinie.
I tak dzień w dzień odwiedzała ją, prała w starej Frani pościel, bo automatu używać nie można było, paliła w piecu, wysłuchiwała opowieści, komentarzy pod swoim adresem, z czasem coraz bardziej złośliwych, woziła na zakupy, do lekarza i gdzie babcia tylko chciała. Staruszce odpowiadało takie towarzystwo. By przywiązać do siebie dziewczynę postanowiła zapisać jej notarialnie swój stary domek.
I tak się też stało... W zamian za dożywotnią opiekę panienka została właścicielką starego domku z ogrodem... A babcia (skoro zapisała) wymagała coraz więcej,  ochrzaniała, wyzywała, a  dziewczyna w poczuciu  obowiązku (bo dostała i się zameldowała, ale razem nie zamieszkała, choć pewnie babcia po cichu na to liczyła) biegała z zaciśniętymi zębami  i należycie wypełniała swoje zadania.
I tak minęły dwa lata...
Dziewczyna młoda  - wyszła za mąż.
I tu nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Babci się odmieniło.
Przestała wpuszczać dziewczynę do domu. Opowiadała w około, że ta jej dom ukradła. Żądała wizyty u notariusza i zwrotu nieruchomości. Dziewczyna jednak nadal biegała codziennie do staruszki by wypełnić swe obowiązki. Staruszka wrzeszczała na nią przez okno (bo do domu nie wpuszczała), straszyła policją za wtargnięcie na jej posesję, albo po prostu zostawiała kartki, że jej nie ma.   Nie pomagały rozmowy z lekarzem, księdzem i innymi lokalnymi przedstawicielami społeczeństwa.
Staruszka się zacięła. Chce stać się z powrotem właścicielką domku.
Dziewczyna tez się zacięła. Z uporem maniaka chodzi pod dom, bo do środka wpuszczana nie jest i usiłuje wypełnić ciążące na niej, zawarte w akcie notarialnym postanowienia.
Babcia oddała sprawę do sądu.
Dziewczyna wynajęła adwokata za pieniądze, za które mogłaby pojechać w naprawdę fajną podróż poślubną.
Bajka pewnie nie skończy się prędko...

Swoje zdanie na temat mam.
Jestem jednak ciekawa Waszych refleksji i komentarzy.


ps. zdjęcie jak zwykle z sieci:)

21 komentarzy:

  1. Bajka to czy nie bajka. Coś mi się wydaje, iż to zupełnie prawdziwa historia...

    Miło Ido, że się pojawiasz co jakiś czas. Kilka dni temu właśnie myślałam o Tobie, że już dawno żadnego posta nie było... I proszę - jest:)
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej lady:).
      Bywam tu rzadko... czasem jednak Was bardziej lub mniej potajemnie odwiedzam:).

      Usuń
  2. Myślę, że dziewczyna powinna za opiekę, za poświęcony czas, wystawić rachunek odpowiedniej wysokości i założyć babci sprawę o wypłacenie odszkodowania. A tak, mogło się babci odmienić, a mogło - ale niech dziewczynie wynagrodzi te wszystkie prace... I tylko po wypłaceniu odszkodowania zgodzić się na zmiany notarialne... Umowa to umowa, i już!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margo (się mogę do Ciebie "po staremu" zwracać?)... w rzeczy samej... to jest i mój punkt widzenia... :)
      Miłej niedzieli.

      Usuń
    2. Tak :) pojawiło się więcej Margo, więc wiesz... a mam za długie imię i nazwisko - jednak :)

      Mam nadzieję, że dziewczyna się nie da :*

      Usuń
  3. Hm...nie wiem co myśleć. Może tylko - nie ufaj nikomu, nikomu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... zasada ograniczonego zaufania nie tylko względem użytkowników ruchu drogowego ma zastosowanie - to prawda:).

      Usuń
  4. Moja droga teściowa zawsze w takich sytuacjach mawia "Nie rób nikomu dobrze, a nie będzie ci źle".
    Coś w tym jest...
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. ... albo trza mieć twardą dupę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm.
    Faktycznie dawno tu nie byłam... Jakieś nowe drogi odpowiedzi na komentarze potworzono... fju fju fju:).

    Do miłego:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Babci odmienić się mogło... Inna sprawa, ze prawo i tak jest po stronie dziewczyny. Przynajmniej tak długo jak długo wywiązuje się z przyjętych na siebie w zamian za darowiznę obowiązków.

    OdpowiedzUsuń
  8. Znam bardzo podobną historię.
    Myślę że zapłata za lata pracy plus odszkodowanie warunkiem do zmiany zapisów powinno być.
    Życie i ludzie lubią nas zaskakiwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inaczej byłoby trochę nudno...:) A, że czasem boli... :)

      Usuń
  9. "Starsza pani musi zniknąć" - polecam ten film każdemu, komu przyjdzie na myśl pomysł jak twojej bohaterce. Starsze panie bywają niebezpieczne, zwłaszcza takie samotne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam niebezpieczne od razu...a może po prostu sprytne?:)

      Usuń
    2. Na jedno wychodzi:)

      Usuń
    3. "sprytne" brzmi jednak o wiele sympatyczniej:).

      Usuń
  10. Przypomnialam sobie ten sam film, tyle, ze Twoja opowiesc to raczej dramat niz komedia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję jednak, że finał będzie pomyślny:)

      Usuń