Wróciłam właśnie od fryzjera - miałam sobie rozjaśnić czekoladowy kolorek i zrobić jakieś jasne pasemka... zawsze jest wytłumaczenie swojej głupoty (np. wspominany wcześniej brak wody w kuchni).
No i zrobiłam te pasemka, refleksy, czy końcówki - jak kto woli.
Wyszedł j kolorek.
Dziki pomarańcz.
(tak się zastanawiam, czy fryzjerki wiedzą jaki kolor wyjdzie na głowie delikwentki, bo jeszcze mi się nie zdarzyło, by wyszedł identyczny jak w próbniku)
Gdyby więc ktoś w najbliższym czasie miał awarię samochodu w trasie i musiałby ją sygnalizować trójkątem ostrzegawczym - to polecam siebie... pójdę te 30-50 metrów czy nawet 100 na autostradzie - i ustawię się w odpowiednim miejscu.
W pracy to jutro padną - w przeciągu niespełna 2 tygodni funduję im trzeci raz zmianę mojego image'u.
Z dłuższych na krótkie.
Z krótkich mysich (i siwych - o zgrozo!) na krótkie czekoladowe.
Z krótkich czekoladowych na jeszcze krótsze pomarańczowe...
A może by tak jutro urlop na żądanie?
I ewentualnie kurs do marketu po kolejny kolorek?
Obawiam się jednak, że kolejnym etapem byłoby łysienie.
Wkrótce szkoła się zaczyna.
Będę więc widoczna na drodze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz