...na ławce, przy alejce, tuż przy skrzyżowaniu osiedlowych dróg leżał pan. Oko zakrwawione, z resztkami szkła...jakby ktoś wbił w nie rozbitą butelkę... ręce bezwładnie zwisały... kawałki szkła walały się po ławce i pod nią... Obok stała zawinięta butelka taniego wina... wokół wianuszek ludzi...starsze kobiety, jakiś dziadek, matki z dziećmi na rękach...
przystanęłam i ja...
"żyje?""nie żyje..."
"trzeba zadzwonić po pogotowie" "nikt nie odbiera"
"trzeba zareagować" - odezwała się staruszka... podeszła do niego dotknęła tętnicy - żyje powiedziała... Byłam z niej dumna.
"lepiej go zostawić, nie dotykać- niech leży pijany" - odezwał się starszy pan z brzuszkiem... (nie wiem co miał na myśli - czy to, ze przyjedzie pogotowie i nieprzytomny delikwent będzie musiał zapłacić za szpital, bo np. nieubezpieczony? czy że może zafundują mu najdroższy hotel w mieście na izbie wytrzeźwień.. Znienawidziłam go od razu. Na niedzielnej mszy w pierwszej ławce siedzi - tutaj chciał zostawić pijanego fakt, ale człowieka, na pastwę losu. Przez takich jak on odechciewa się chodzić do kościoła).
"niech go zabiorą - dzieci patrzą" dodała jakaś tleniona mamusia...
Roztropna starsza pani zadzwoniła po pogotowie.
Usłyszałam jak zdaje relacje i uspokojona poszłam.
Zniesmaczona.
Swoją postawą również.
Albo ludzie boją się odpowiedzialności, albo to wygodnictwo. Każdy woli patrzeć swojego brzucha, swojego podwórka. Zainteresowanie drugim człowiekiem wymaga wysiłku. Bo trzeba by zadzwonić po pogotwie, trzeba wydać trochę grosza na telefon, trzeba podać swoje dane, trzeba coś zrobić... Lepiej więc nic nie robić, bo tak prościej. Znieczulica ludzka jest okropna.
OdpowiedzUsuń