piątek, 21 sierpnia 2009

Notowany

mój syn...
Jakżeby inaczej.
Podobno jechał pod prąd. Omijając samochód nie wyciągnął ręki. Nie miał światełek. Bez karty rowerowej.
Daw przezornie powiedział, że nie ma karty rowerowej. Dowiedział się też, że po chodniku mogą jeździć tylko dzieci do 7 lat. I że oni, skoro mają po 13 i nie mają kart rowerowych to mają pchać. A mój pierworodny roztropnie zadał wtedy pytanie, to co mają zrobić 8 i 9 latki, skoro zdaje się na kartę rowerową w piątej klasie... panów strażników miejskich - szczególnie tego czepialskiego starszego zatkało... ale nic...
kolejną rzeczą jaka była przyczepili się do plecaka. (chłopaki miały w nim dwa kaski rowerowe wiec był trochę wypchany). Strażnik zażądał, by pokazali jego zawartość. A mój syn zażądał od nich zezwolenia na przeszukanie plecaka (matko kochana - we mnie to dziecko się nie wdało - ja to bym pewnie pokazała wszystko co by chcieli)
Zezwolenia nie mieli, to coś bąknęli pod nosem, że zgłoszenie mają, że 3 chłopaków na czarnych rowerach okradło sklep i uciekli...
Spisali z imion i nazwisk i adresów (Daw zastanawiał się, czy czasem nie wymyślić czegoś na poczekaniu - ale odpuścił - skłamał tylko ze chodzi jeszcze do podstawówki).
Kulturalni strażnicy pożyczyli im miłego wieczoru i prowadzenia roweru i poszli dalej.
Daw poczekał aż znikną wsiadł na rower i pojechał.
Słuchając opowieści udawałam niezadowoloną całą sytuacja... ale w duchu pomyślałam, że chyba w życiu nie zginie. :-).

1 komentarz:

  1. Na pewno nie zginie. Niezły gigant z niego! Ja bym nie dała rady tak odparować panom strażnikom. Pozdrawiam Daw i Ciebie oczywiście!
    Korina7, po raz pierwszy na Twoim blogu.

    OdpowiedzUsuń