Razem ze szkołą podstawową skończyły się dla mnie dobre czasy.
Obiady w szkole.
Nie musiałam gotować.
Dziecię zapewnione miało ciepłe posiłki. Więc i sumienie miałam spokojne.
Nic nie poradzę na to, że nie lubię gotować.
Nie znaczy to, że nie umiem. Nawet nie znaczy, że nie sprawia mi to przyjemności.
Bo Sprawia. Czasem. Wtedy, kiedy mam wolne, kiedy mam luzik (i lista rzeczy, które są do wykonania w pierwszej kolejności jest zminimalizowana do dwóch punktów). Lubię gotować, kiedy mogę trochę poszaleć... powymyślać. Lubię by nasycił się nie tylko żołądek, ale i oko.
Ale gotowanie codziennie mnie przerasta.
Już sama świadomość tego, że przywlekę się do domu około godziny 16 - 16.30 i mam stać w kuchni przez najbliższą godzinę albo dłużej, potem zmywać - po prostu mnie wkurza.
Ale muszę coś wymyślić.
Aż tak wyrodna nie jestem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz