piątek, 4 września 2009

Pora, którą lubię najbardziej

piątek wieczorem...
mieszkanko posprzątane...
pranie pierwsze powieszone, drugie się pierze..
lampka winka...
i spokój... błogi spokój...
(by móc cieszyć się nim musiałam bardzo dokładnie zamknąć drzwi do pokoju syna - zdecydowanie zdrowiej dla mnie - ciśnienie utrzymuje się w normie - i pewnie dla niego też - bo wziąwszy pod uwagę ten totalny bajzel - znów dostałby kary na wszystko co możliwe)
czuję zmęczenie z całego tygodnia...
jeszcze ze dwa łyki...
i będzie mi cudnie:-)

3 komentarze: