Dziś bez niego ani rusz. Wspomagany wodą dającą power i kawą.
Totalny dół fizyczny.
Migrenowy ból głowy.
Ból brzucha - masakryczny (chyba coś z przedroskiem "klima" zaczyna mnie dopadać, bo daaawno tak nie bolało)...
Zwinięta w kłębuszek czekałam aż przejdzie.
Musiałam jeszcze wyjść na ważne spotkanie.
Zniewalacze bólu zadziałały.
I mimo moich lęków i oporów, że mi się nie uda zrealizować tego co zaplanowałam,
dzień zakończył się niezwykle nader sympatycznie:-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz