ze smutkiem powtarzam słowa piosenki...
Stoi jesień za mgłą.
Widzę to szczególnie porankami, kiedy po przebudzeniu zupełnie nic nie widzę.
I teraz... 19.40 a za oknem czarno...czarniuteńko (i absolutnie nie jest to wina smogu, bo odkąd pozamykali huty wcale na tym moim Śląsku tak źle nie jest)...
Ja sama blaknę.
Zaczęłam już golfiki wyciągać z szafy - a co gorsza nie tylko wyciągać, ale i ubierać...
W sobotę obkupiłam sie w rajtuzy i podkolanówki, bo w nieodziane stópki już zimno...
I wyciągnęłam dżinsy długie z szafy...
A tu niespodzianka - jakby na osłodę - w lewej tylnej kieszonce, ciutkę odbarwiony(wyprany), znalazłam banknocik kolorku niebieskiego... :-))).
Przeszukałam z werwą resztę spodni, których nie nosiłam od wiosny - ale ani grosika więcej... dobre i to!
Najważniejszym teraz jest, by nie popaść w nastrój szarego koloru...
Zapodałam więc sobie prześliczny drink z soku bananowo-czarnoporzeczkowego.
Wygląda rewelacyjnie.
Smakuje jeszcze lepiej:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz