Nie, no, rzecz nie będzie o Hilary Clinton...
Będzie o mnie, o pewnym Niemcu, i skarpetkach.
To, że Niemiec się do mnie wprowadza od czasu do czasu już wiem ja i wszyscy, którzy choć trochę mnie znają. Skubaniec jednak robi to coraz częściej i zostaje na dłużej... Chowa mi wszystko, gdzie się da, a w szczególności tam, gdzie ja znaleźć tego nie umiem...
Wspominałam ostatnio, że wypięła się na mnie moja osobista i na dodatek jedyna domowa drukarka.
Grzebałam w niej oczywiście, bo lubię gdy uda mi się coś niekobiecego zrobić. Wyjęłam cartridge...
i... niestety aż tak złotą rączką nie jestem... się naprawić nie udało... za to udało wybrudzić wszystko dokoła pierwszorzędnie ...i siebie też... po czym przez dwa dni szukałam pojemników z tuszami. Znikły. Jakby w wodę z siódmego piętra wpadły. Przegrzebałam kosz na śmieci rozdrabniając, wybierając i oglądając niemal każdą śmietkę, przepatrzyłam wszystkie szuflady, szafki przejrzałam też... nawet te z makaronem... Ba, zajrzałam i do lodówki... zamrażalnik se jedynie odpuściłam... co niektórzy, bardziej złośliwi sugerowali, że może niepotrzebnie...
I co?
Czasem nie tylko praca się opłaca.
Czasem nie tylko praca się opłaca.
A kto szuka ten znajdzie... i ha! Proszę! Dziś mi się udało.
Otwarłam klapkę drukarki. i ujrzałam dwa pojemniczki w rozmiarze XL spokojnie tkwiące na swoich miejscach, gotowe do działania...
Dziurawe skarpetki wyrzucam.
Rajstop do repasacji nie zanoszę (swoją drogą ciekawe czy kto wie co to było).
A z eksmisją Niemca - nie daję rady:)
Dzisiejsze ziarnka:
:) chałwa
:) soczysta zieleń traw
:) namarzenia
Iduniu, słońce ty moje, ty się już Niemca nie bój. On uciekł do mnie. Nie wiedziałam kto to, ale tyś mi mój mały móżdżek rozjaśniła. To on "schował-zgubił" moje rękawiczki ulubione, upoważnienie z pracy i WSZYSTKIE świadectwa pracy, które teraz potrzebuje! Co za bydle niewychowane.
OdpowiedzUsuńNo cóż przyjaciel altzheimer trza go pokochać :-).
OdpowiedzUsuńNie żebym Cię chciała pocieszyć, ale ja mam tak zawsze, gdy dostanę napadu i zrobię idealne porządki.Wtedy ciągle czegoś szukam. Gdy już zrobię bałagan ( a mam do tego super talent) to wtedy jakimś cudem wszystko się odnajduje.Dziwne to życie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
ja to malo co naprawiam ze sprzetu bo sie absolutnie nieznaju,a czy sa jeszcze takie rajstopy co im oczka leca??bo ze z dodatkiem streczu to sie juz chyba nienadaja do repasacji hahahahah
OdpowiedzUsuńKapitalna jesteś Iduś! Jak ja uwielbiam ten Twój styl pisania - jesteś "przeurocza stylistycznie":-)
OdpowiedzUsuńJa tak zawsze szukam kartki świąteczne, które zawsze kupuję zapobiegawczo ponad miesiąc przed świętami, a później, gdy powinny zostać wysłane, szukam i szukam i nie pamiętam, gzie położyłam i tak około maja znajduję kartki wielkanocne, a w styczniu bożonarodzeniowe (i powtarzam, za rok będą jak znalazł, a za rok znowu giną w wiadomym czasie...:]
Czy kto wie co to było? A wie. Siedziała sobie pani i oczka na pończoszkach podciągała. Wielki szacunek miałam dla takiej czarodziejki, gdyż nie mogłam pojąć jak to można tak dłubać godzinami pod lampką...Też lubię chałwę :)
OdpowiedzUsuń...i tak u mnie siedzi najdłużej i najmocniej....takie króciutkie wizyty to nic......:)....
OdpowiedzUsuńHa ha... Ida aż boj się pomyśleć jak będzie mnie często i na jak długo odwiedzał jak będę miała tyle lat co Ty... Ja już teraz wszystko mam popisane zawsze co, gdzie, kiedy i jak mam załatwić bo też daje mi się we znaki ten Niemiec ;)MELDUJĘ SIĘ - zwarta i gotowa... teraz to już do spania ;) Buźka ;)
OdpowiedzUsuńDo repasacji to nawet miałam taki specjalny przyrządzik. Tylko cierpliwości nie miałam :D
OdpowiedzUsuńRepasacje oczywiscie pamietam:)) Czasem jak mysle, o tych wszystkich rzeczach, ktore pamietam, to mam wrazenie, ze zyje juz ze 150 lat:))
OdpowiedzUsuńTo gdzie jesteś kochana, przecież jestem obok, chodź na kawę :*
OdpowiedzUsuńGosiu, ano paskudne bydlę. A świadectwa pracy (przynajmniej ich kserokopie) znajdziesz na pewno w swoich aktach osobowych w obecnej firmie:)))
OdpowiedzUsuńGucio, ja to już bym wolała innego przyjaciela;)
anabell, kurcze... to samo mówi mój syn...:)
Beatto, a jaka cierpliwa być ta pani musiała...
Maju, wiem... dobrze, póki się jeszcze z tego śmieję...:)
Ynko, kochana... no już z tymi latami toś se darować mogła... ale jak będziesz miała tyle lat co ja, to wtedy uaktywni Ci sie MŁODZIEŃCZE ROZTRZEPANIE:)
Nivejko, pamiętam doskonale ten przyrządzik. Jakbym dobrze pogrzebała, to bym go u mamy w szpargałach znalazła... śmieszne coś. A'la szydełko:).
Stardust, ty masz doskonałą pamięć... na długie dystanse:) Ot co:)
Margo, tu jestem, Tu:)
bn, a te z lycry?
ladybird, z kartkami świątecznymi podobnie... i bilecikami na prezenty... chowam je, by wiedzieć gdzie są... no i potem... dupa...
Co to repasacja wiem i pamiętam ;-)
OdpowiedzUsuńA mnie Niemiec ostatnio własnie rajstopy gwizdnął. Do tego z mojego własnego tyłka - pisałam o tym u siebie na blogu.
moja babcia się w takich przypadkach modliła do św. Antoniego i zawsze skutkowało. dlatego mam wielki sentyment do Antoniego ;)
OdpowiedzUsuńu nas się też mówi, że "diabeł ogonem nakrył" i że znajdzie się jak już nie będzie potrzebne. ja dziurawymi skarpetkami (wypranymi jednak!) kurze wycieram.
Hi Ido - Niemca już nie ma u Ciebie. Jest u mnie dwa bloki dalej.Gwizdnął mi kartę ubezpieczenia młodego. I nawet św. Antoni na mnie się wypiął - a zawsze mi pomagał.
OdpowiedzUsuńAto, rajstopy z tyłka... no kurde... śpieszę poczytać:)
OdpowiedzUsuńlelevino, z tymi skarpetkami... niezłe, niezłe:)
Anonimowy, lecę zaryglować drzwi!:).