Towarzystwem, jedzeniem i uśmiechem płyną świąteczne dni.
Wczoraj spotkanie, opowieści, zwierzenia, chichoty. Gorzko i dębowo.
Dzisiaj słońcem, zielenią, radością...
Spacer popołudniem po wrocławskim rynku... kolorowe kamienice widziane pierwszy raz...
Kawa w PRL'u... Ta ostatnia niedziela wystukująca rytm świeżych jeszcze wspomnień a już zapisująca się w pamięci nowymi obrazami...
Zawiódł tylko aparat... Ale zachwyt zapisał się we mnie.
Po moje zdjęcia wrócę tu jeszcze.
Dzisiejsze ziarnka:
:) smak Wielkanocy
:) nutki fortepianowe
:) stukot obcasów po wrocławskiej Starówce
ach, super, zazdroszczę, i tych doznań nowych i świąt magicznych
OdpowiedzUsuńTak bardzo chciałbym zobaczyć Wrocław... dawno tam nie była, a we wspomnieniach jawi się bajkowo. Chyba czas skonfrontować wspomnienia z rzeczywistością :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam świątecznie:0
Podobnie jak Nivejka, dawno nie bylam we Wroclawiu, a mam tam sporo rodziny ze strony ojca. Moze jeszcze kiedys, zawsze lubilam Wroclaw.
OdpowiedzUsuńA ja w ogóle nie byłam we Wrocławiu. A widzę, że to piękne miasto. Może kiedyś... :)
OdpowiedzUsuńdobrze, że dobrze. dobrze, że trwa:)
OdpowiedzUsuńJa przenoszę tą wizytę na cieplejsze dni, bo ode mnie to niedaleczko i jest przyjaciółka do odwiedzenia :)
OdpowiedzUsuńTo piękne miasto. Dobrze jest pospacerować z aparatem, odwiedzać małe restauracyjki. Wpadnij do Alladyna na Odrzańskiej ;))
Nooooo :) witamy we Wrocławiu :))))))
OdpowiedzUsuńPięknie Ci pewnie w tym Wrocławiu :) bawi się :)
OdpowiedzUsuńMalowniczo :-)
OdpowiedzUsuńCzyli "miastowo", te obcasy i w ogóle...
OdpowiedzUsuń