Niemanie własnych czterech kółek utrudnia życie. Brak sensownych połączeń autobusowych i kolejowych z rodzinnym miasteczkiem życie zaś uprzykrza na maksa.
W sobotę o 15-stej dotarłam do S, a dziś już o 11 rano musiałam się zabierać z powrotem. weekend w autobusie...
W takich sytuacjach zawsze stoję przed dylematem. Co zrobić z tymi minutami, które TAM spędzić mi przyjdzie?
Jak podzielić je między wszystkich, których chciałabym odwiedzić, złożyć świąteczne życzenia?
W takich sytuacjach zawsze stoję przed dylematem. Co zrobić z tymi minutami, które TAM spędzić mi przyjdzie?
Jak podzielić je między wszystkich, których chciałabym odwiedzić, złożyć świąteczne życzenia?
Zapalić znicze na grobach najbliższych... opowiedzieć o tym, co u nas... posłuchać co u Nich...
Pobyć trochę z mamą...
Chciałabym przytulić Najmłodszego, ucałować Jego mamę, pogratulować tacie, przybić piątkę z braciszkiem i kupić jakiś obrazek w galerii Jego starszej siostry...
A jest jeszcze Iw, z którą li tylko słyszałam się w listopadzie, gdy organizowała swojego Niemęża by pomógł mej siostrze zmienić koło w aucie... i kuzynka Basia, i ciocia... i przyszywane kuzynostwo... i... i... i.... I chciałam pójść na spacer i spojrzeć na te poczciwe góry...i połazić po zamkowym ogrodzie...
Sklonować się? Bez sensu. Każdy klon i tak byłby pokrzywdzony... też musiałby wybierać...i jeszcze może kłócić by się chciały, kto do kogo i dlaczego?
Marzy mi się płaszcz Rumburaka... otulić się nim szczelnie i przenieść się w miejsce docelowe w kilka sekund... Albo jego kufer podróżny. O tak! Schowałabym się w nim cała... i w drogę! Kiedy tylko miałabym na to ochotę!.
To byłoby Coś.
Tymczasem, minut starczyło na odwiedzenie grobu i pobycie z mamą...
Dzisiejsze ziarnka:
:) radość mamy
:) domowy rosołek
:) wesoły drajwer
.....i dobrze......
OdpowiedzUsuń.....też jadę na trzy dni na Święta......i też minut starczy tylko na znicze.......i chwilę zadumy cmentarnej......i wspólne z rodzeństwem wspomnienia....
święta to pewnie cztery dni...
OdpowiedzUsuńzostaną dwa na świętowanie.
oj dokładnie, człowiek chciałby tyle w tym czasie-odwiedzin zrobić, a czasu tak mało, ciągle to przerabiamy... i jak tu zadowolić wszystkich?
OdpowiedzUsuńa potem kolejne 5 godzin w autobusie (po raz drugi- bo DO tyleż samo)
Ja mam wrażenie, że czas w świąteczne dni zaczyna płynąć szybciej.. To jakieś oszukaństwo, bo normalnie w pracy to się ciąąągnie jak flak. ;)
OdpowiedzUsuńW kwestii dylematu samochodowego, rzeczywiście dotarcie do mniejszych miejscowości to udręka, zdając się na transport publiczny. Ale poruszanie się po dużych miastach własnymi czterema kółkami, to też udręka. I co tu wybrać?
:*
Maju, wybrałam najważniejsze...
OdpowiedzUsuńKuro, pod warunkiem, że jeden dzień urlopu się weźmie. Ja zaszalałam i wzięłam trzy. Więc świąt będę miała cztery:)
Kaś, nie ma szans...
kate, to WIELKIE OSZUKAŃSTWO;)
ja w święta WRESZCIE nie sam, auta nie mam, nigdzie mnie nie ciągnie, tylko pociągi wołają do mnie: wróć....
OdpowiedzUsuń(tak mnie naszło)
Holden, ... a święta tuż...tuż:)
OdpowiedzUsuńTaki płaszcz Rumburaka faktycznie by się przydał :) Swoją drogą dziw, że ktoś go jeszcze pamięta :)
OdpowiedzUsuńLatarniku... dziw nad dziwy jaki wiek sędziwy:)))
OdpowiedzUsuńJeszcze troszka i już nie będziemy się kulać busami :)).
OdpowiedzUsuńGucio, no ja kochana na WAS liczę:)
OdpowiedzUsuńJa mam z tym spokoj, nie ma rodziny, nie ma wyjazdow swiatecznych i jeden dzien swiat wystarcza, az za duzo czasem:) I uwielbiam autobusy i pociagi, nareszcie jest czas na czytanie.
OdpowiedzUsuńStardust... pod warunkiem, że nie męczy choroba lokomocyjna:)
OdpowiedzUsuńczasami chciałabym wydłużyć dobę do 30h pod warunkiem, że ilość godzin przeznaczonych na pracę zostałaby taka sama ;)
OdpowiedzUsuńEuforko, byłoby cudnie:)
OdpowiedzUsuńIdo, ja czasem wstaję o trzeciej w nocy, jadę na lotnisko, przemieszczam się drogą powietrzną, dojeżdżam z lotniska...i mam dwa dni na wszystko. Następnie powtórka tylko w odwrotnym kierunku...Ale odnoszę wrażenie, że jak kto ma łatwo to nie docenia, że to ma a i tak narzeka. Np. że długo czekał na tramwaj...;)
OdpowiedzUsuńBeatto, ja bym wstała i o trzeciej bylem tylko miała te całe dwa dni, a nie 20 godz, z czego jeszcze trochę przeznaczam na sen:).
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia:)
Ido, Mama najważniejsza, a ja i tak się kiedyś doczekam. Do zobaczenia. Iw
OdpowiedzUsuńIw, buziaczki:)
OdpowiedzUsuńJak bardzo dobrze znam to o czym piszesz....!
OdpowiedzUsuńI zawsze jest za mało czasu (nie tylko w święta), choćby go było nawet dużo. Bo oprócz cioć, wujków, dawno niewidzianych znajomych, jest jeszcze chęć, by tak naprawdę poczuć Dom - poleżeć sobie bez celu z Mamą na kanapie, pooglądać głupie filmy, od których zawsze płaczemy, popatrzeć na nowe zdjęcia mojego Tatki, iść z Bratem do ulubionej herbaciarni... Gdy już się nagdamy, gdy każdy gada przez każdego, bo wszyscy chcą się zmieścić w kurczącym się czasie, to jeszcze właśnie tej namiastki "nic-nie-robienia" brakuje.
A tu jeszcze oprócz jednego Domu jest drugi, bo przecież druga Mama(teściowa) i drugi tata (teściu) i rodzeństwo jakby się podwaja. I dzielimy noce - jedną tu, a jedną tu, bo każdy chce z Nami być do samego końca dnia...
Ciężko, oj ciężko na tej emigracji 3 godziny pociągiem od miejsca zamieszkania...
Ja wlaśnie w tym celu prawo jazdy robię... żeby być mobliną :)
OdpowiedzUsuńGrunt to znaleźć pozytyw ...
OdpowiedzUsuńJa komunikacja miejską codziennie "do" pracy i "z" pomykam. Zazwyczaj jest to tylko godzinka w 1 stronę, ale ile książek przeczytanych ...
marpil...dokładnie tak jak mówisz... na nicnierobienie czasu brak...
OdpowiedzUsuńMi, trzymam kciuki, o egzaminach wkrótce:)
Gosia, też z utęsknieniem wspominam czasy 45 minutowej podróży kzk gop (bez przesiadek) i te książki, które przeczytałam wtedy.
też się właśnie zastanawiam, czy zmienić stan "niemania" na "manie"
OdpowiedzUsuń