Wylazłam z biura. Wiosna buchnęła we mnie z całą swą mocą. Roztapiałam się z zachwytu.
Boże jak cudnie! Chciałam rozwinąć skrzydła jak ptak i polfrunąć... Tymczasem wzięłam swoją miotłę i jak co czwartek w drodze na zajęcia poleciałam do kawiarenki...
Właśnie mościłam sobie gniazdko przy czerwonym stoliczku, rozkładając książki i zeszyty i usiłując nie zalać ich herbatką, gdy kątem oka zauważyłam dwie panie pokaźnych rozmiarów (o wieku, od pewnego czasu się nie wypowiadam, bo to pojęcie względne - no chyba, że chodzi o etap w dziejach ludzkości) równocześnie kręcące głowami... spojrzenie kątem oka, które tak bardzo przydałoby mi się opanować w innych życiowych sytuacjach zmieniło chwilowo kąt i przeniosło się na brązową kurtkę i mocno wytarte dżinsy... facet, mężczyzna, człowiek... stał przed owymi paniami i o coś prosił... Byłam tuż obok i byłam pewna, że za sekund kilka zwróci się do mnie z tym samym pytaniem...
Boże jak cudnie! Chciałam rozwinąć skrzydła jak ptak i polfrunąć... Tymczasem wzięłam swoją miotłę i jak co czwartek w drodze na zajęcia poleciałam do kawiarenki...
Właśnie mościłam sobie gniazdko przy czerwonym stoliczku, rozkładając książki i zeszyty i usiłując nie zalać ich herbatką, gdy kątem oka zauważyłam dwie panie pokaźnych rozmiarów (o wieku, od pewnego czasu się nie wypowiadam, bo to pojęcie względne - no chyba, że chodzi o etap w dziejach ludzkości) równocześnie kręcące głowami... spojrzenie kątem oka, które tak bardzo przydałoby mi się opanować w innych życiowych sytuacjach zmieniło chwilowo kąt i przeniosło się na brązową kurtkę i mocno wytarte dżinsy... facet, mężczyzna, człowiek... stał przed owymi paniami i o coś prosił... Byłam tuż obok i byłam pewna, że za sekund kilka zwróci się do mnie z tym samym pytaniem...
Rozsiadłam się wygodnie i udawałam, że czytam...
- Czy może mi pani kupić herbatę i pączka? - usłyszałam miły, cichy głos... podniosłam wzrok i zobaczyłam bladą, szczupłą twarz z kilkudniowym zarostem. Spod okularów spoglądały na mnie prosząco smutne oczy...
Za cholerę nie spodziewałam się takiego pytania... o pieniądze na chleb, lekarstwa, wino... - tak.
Nie. Już chyba nawet odwróciłam głowę w lewo, by pokręcić nią jak sąsiadki przy stoliku obok... i zabrać się w spokoju za pałaszowanie okazałej i smakowicie wyglądającej kremówki papieskiej... ale zamiast tego wyjęłam portfel i poszłam do baru...
Nie. Już chyba nawet odwróciłam głowę w lewo, by pokręcić nią jak sąsiadki przy stoliku obok... i zabrać się w spokoju za pałaszowanie okazałej i smakowicie wyglądającej kremówki papieskiej... ale zamiast tego wyjęłam portfel i poszłam do baru...
- Herbatka i pączek dla tego pana, proszę.
- Oczywiście - ekspedientka uśmiechneła się do mnie i czym prędzej poszła realizować zamówienie.
Ja usiadłam przy swoim stoliku i zerknęłam na nieznajomego. Bałam się tak naprawdę jego reakcji. Niejednokrotnie zostałam zwyzywana przez osobę proszącą o pieniądze na chleb, gdy zamiast nich przynosiłam bochenek...
Tu nic podobnego się nie wydarzyło. Pan czekał przy ladzie. Twarz mu złagodniała. Po chwili zabrał swoje zamówienie i usiadł tuż przy oknie... obserwował przechodniów i jadł swojego pączka...
Tu nic podobnego się nie wydarzyło. Pan czekał przy ladzie. Twarz mu złagodniała. Po chwili zabrał swoje zamówienie i usiadł tuż przy oknie... obserwował przechodniów i jadł swojego pączka...
Dlaczego wszedł do tej kawiarni? Dlaczego poprosił o herbatę i pączka? Był głodny? Spragniony? Tak bardzo nie pasował, do gwaru z ulic, głośnego trąbienia niecierpliwych kierowców, stukotu obcasów na chodniku...
Samotny? Nieszczęśliwy? Zostawiłam te pytania na inny czas... i zajęłam się notatkami...
Gdy kilkanaście minut później wychodził zwrócił się w moją stronę i cichutko powiedział:
- Dziękuję. Samotny? Nieszczęśliwy? Zostawiłam te pytania na inny czas... i zajęłam się notatkami...
Gdy kilkanaście minut później wychodził zwrócił się w moją stronę i cichutko powiedział:
Nawet jeśli uśmiech na jego twarzy był wytworem mojej wyobraźni ... była to niezwykła chwila...
Dzisiejsze ziarnka:
:) rozpięty płaszczyk, rozwiany szal
:) rozmowy w polu
:) tak jest!
Smutne :(((
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi o czymś co wydarzyło się tyleeeee lat temu...
OdpowiedzUsuńCzasami tak niewiele trzeba , żeby kogoś uszczęśliwić. Bo on chyba był szczęśliwy, że ktoś się nad nim pochylił:)
Obawa i odmowa jest najczęstszą reakcją. Moją również. Bo ja boję się ludzi w ogóle. Ale takie gesty są piękne! Chciałabym tak móc.
OdpowiedzUsuńGucio, smutne, że bałam się na tyle, by zaproponować mu miejsce obok... :(
OdpowiedzUsuńNivejko, dla mnie jedynie 3,60zł. Czym dla pana? pewnie się nie dowiem...
Matyldo, bałam się, że wpadną koledzy, że w międzyczasie wyniosą moje torby z książkami, wahałam się...
Dobrze zrobiłaś.Mnie kiedyś pod osiedlowym spożywczakiem poprosił facet o kupienie chleba lub bułki.I powiedział otwarcie,że właśnie ma pieniądze tylko na bilet powrotny do więzienia, przyjechał do rodziny a tu nikogo nie ma.Kupiłam mu pokrojony chleb i wędlinę do niego, butelkę wody.
OdpowiedzUsuńBył mocno zawstydzony, głodny i bardzo wdzięczny.
Czasem trzeba zaryzykować i się podzielić jedzeniem.
anabell, zawsze zastanawiam się nad tym JAK czuje się osoba która prosi... i jak bardzo musi być zdesperowana...
OdpowiedzUsuńTakich przygód miałam kilka w życiu... cóż, zawsze lubiłam pomagać, nie potrafię się tego wyzbyć, daje się naciągać, wykorzystywać, nawet tym, którzy tego nie potrzebują... niektórzy ze znajomych pukają mnie w łepetynę...
OdpowiedzUsuńBuziak za ten Twój gest, bo dobro wraca, tak samo jak zło :)
...często mi się zdarza kupować jedzenie proszącym...zawsze czuje przy tym ...hmm...zażenowanie i wstyd...nie wiem czemu....chyba ,że ja mam a oni nie.....
OdpowiedzUsuńDLATEGO WARTO ŻYĆ
OdpowiedzUsuńMargo, czasem rozpoznać ciężko kto naprawdę potrzebuje... ale co tam. Ja nie zbiednieję (najwyżej schudnę.
OdpowiedzUsuńMaju, właśnie. Ja nie musiałam prosić o herbatkę.
Holden, WARTO, bardzo warto.
Ida, piękne to było :)
OdpowiedzUsuńZachowałabym się tak samo, nie potrafiłabym odmówić spełnienia takiej prośby. Twoim ziarenkiem powinno być jeszcze "dziękuję" tego pana :)
a ten magnesik mówi wszystko... ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego dnia
Euforko, to było najpiękniejsze ZIARNO wczorajszego dnia.
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie :)
Superr... Ty to jednak nie jesteś taka czarownica za jaką się uważasz ;)) Nie wiem czy będąc na Twoim miejscu zrobiłabym to samo, chociaż pomagać też lubię :D ... Dlatego jestem pod jeszcze większym wrażeniem ;))
OdpowiedzUsuńTak niewiele potrzeba, by Komuś pomóc... ale ludzie nie zawsze potrafią być ludźmi:( Ida Ty jesteś "LUDZIEM":) Wspaniałym! Pozdrawiam wiosennie:-)
OdpowiedzUsuńYnko, nie wiem, co mną pokierowało...tak jakoś wyszło...:)
OdpowiedzUsuńladybird, czasem niestety bywam mniej ludziem. Ale mam tego pełną świadomość. Ale pracuję nad tym!:)
dobrze, że mu kupiłaś tego pączka i herbatę.
OdpowiedzUsuńsmutny ten świat czasami.
bere, CZASAMI jednak uśmiechnie się...:)
OdpowiedzUsuńPrzypomnialas mi o tym, jak to ja wiele lat temu poprosilam o jedzenie i tez dostalam. Chyba o tym napisze, bo mnie natchnelas;)
OdpowiedzUsuńPiekny, nie jest slowem adekwatnym, ale nie przychodzi mi do glowy nic madrzejszego, wiec go uzyje.
Piekna historia...
herbatę i pączka?
OdpowiedzUsuńciekawe, dlaczego właśnie to?
inspirujące są takie momenty.
romantyczne:) w hhoollyywwoodd nakręciliby o Was piękny film;)
OdpowiedzUsuńMam podobnie jak Maja... czasem mi wstyd, że ja mam...
OdpowiedzUsuńAle pięknie zrobiłaś... :) wielu ludzi się boi takich czynów.. ja czasem też... dobrze, że jesteś :)
zapomniałam poprzednio dopisać, że znam Wisienkę :)
OdpowiedzUsuńto cudowne
OdpowiedzUsuńale się wzruszyłam, tym dziękuję... kiedyś byłam świadkiem jak pan (bezdomny) prosił, żeby mu ktoś kupił słoik z gotowym jedzeniem.. i nie było tak pięknie, czasem ludzie są bezduszni.
OdpowiedzUsuńStardust, pisz, pisz... ja będę czytać i czytać...:)
OdpowiedzUsuńKuro, wciąż się zastanawiam...
Cieszę się, ze zajrzałaś.
lelevino, nie wiem czy romantycznie... ale na pewno dziwne i niezwykłe...
Mi, bałam się... gdybyś siedziała w mojej głowie wtedy... milion i jeden znaków zapytania w niej było...
bere, naprawdę? naszą gliwicką? :))))
Anonimowy, to było takie inne... inne niż wszystko co mi się w życiu przydarza...
ech....
Kaś, różni się trafiają i ludzie i bezdomni...
OdpowiedzUsuńMam żal do siebie, że z nim nie pogadałam... może tego trzeba było mu bardziej, niż herbaty i pączka?
Dwa dni temu do domu mojego ktoś zadzwonił .Nie sprawdzając kto,otworzyłam.I też stał facet i też prosił o jedzenie.Przez moment się nie zastanawiałam. Narobiłam mu kromek z wędliną wrzuciłam jabłko i dałam mu to wszystko.Pieniędzy nie daje nigdy.O przepraszam .Zawsze co roku przed świętami przychodzi do mnie Pani z dzieckiem na wózku inwalidzkim i zbiera na rehabilitacje to jej daje kasę.No i oczywiście jak zbiera Owsiak.
OdpowiedzUsuńAnonimie, zawsze sprawdzam kto stoi pod drzwiami. też zazwyczaj daję jedzenie. Pieniądze rzadko.
OdpowiedzUsuńOczywiście Wielkiej Orkiestrze obowiązkowo:)
Motto tego posta powinno być mottem na całe życie, dla każdego.
OdpowiedzUsuńcałusy Ido :*
kate, :)))). Uściski:)
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że takie sytuacje właśnie świadczą o naszym człowieczeństwie o i o tym, że warto tym człowiekiem być mimo wszystko... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak kiedyś wracałam z uczelni i podszedł do mnie na przystanku tramwajowym koleś - nie wyglądał wcale jak taki stereotypowy bezdomny. Był młody. Poprosił o jedzenie. Akurat miałam przy sobie kanapkę, zaproponowałam mu ją, a on bardzo się ucieszył. Wziął ją ode mnie, przeszedł kawałek dalej i od razu ją zjadł - widocznie był bardzo głodny... I wiesz co? Taki głupie uczucie miałam, coś jakby wstyd, że nie miałam więcej jedzenia, które mogłabym mu oferować...
OdpowiedzUsuńBardzo trudno jest poprosić obcą osobę o cokolwiek, a o jedzenie szczególnie.
OdpowiedzUsuńTemu człowiekowi naprawdę pomogłaś ot tak zwyczajnie spełniając jego prośbę.
Mnie się chyba dwa razy w życiu zdarzyło, że w autobusie musiałam kupić bilet. Raz nie miałam drobnych, a dać dwie dychy za bilet to trochę przesada, ale próbowałam jakoś i ktoś mi swój po prostu podarował.
Za drugim razem młody chłopak nie robił problemu z tego, że nie miałam 10 groszy, których mi brakowało. :) Poczułam się, jakbym wygrała wtedy jakąś nagrodę! :)
Dobrze, że są tacy ludzie jak Ty - z dobrym sercem :)))
OdpowiedzUsuńCzarny Ptaku, w ogóle to warto BYĆ:)
OdpowiedzUsuńDidżejko, głupio, że ludzie mogą być głodni...
iw, tak naprawdę to wydaje mi się, że Ludzi przez L jest całe mnóstwo... i to jest optymistyczne:)
aeljot, mi też Ludzie pomagali(ją)... czasem uda mi sie przesłać dobro, którego doświadczyłam... dalej... i dalej... niech trwa.
zdecydowanie gliwicką Wisienkę :)
OdpowiedzUsuńkiedyś mieszkałam w Gliwicach.
bere... ależ ten świat malutki:))))
OdpowiedzUsuń