Godzina 17 minutami Do zmierzyła gorączkę. 40 stopni.
Rozpaloną i powłóczącą nogami Koo wpakował do samochodu i powiózł w te pędy do właściwej im przychodni.
Rozpaloną i powłóczącą nogami Koo wpakował do samochodu i powiózł w te pędy do właściwej im przychodni.
- Nie no o tej porze, to już nie ma lekarza, ale mamy podpisaną umowę z pogotowiem, proszę tam się udać.
Mąż zapakował zatem słabnącą Do w auto. I popruł na drugi koniec miasta, na pogotowie.
- Nie, nie... to nie u nas.. u nas jest tylko dyżurny onkolog, radiolog i (ktoś tam jeszcze, kogo nie spamiętałam). Ale prosze spróbować w Wojskowym... tam na pewno się uda...
Zdesperowany mąż wziął kolejny raz Do pod rękę, pomógł wsiąść do samochodu i kolejny raz wcisnął gaz... na szczęście daleko nie było.
Zdesperowany mąż wziął kolejny raz Do pod rękę, pomógł wsiąść do samochodu i kolejny raz wcisnął gaz... na szczęście daleko nie było.
Zaparkował. Zaprowadził Do do poczekalni... posadził na krześle a sam poszedł do recepcji i zaczął tłumaczyć , że poszedł tu i tu , i stamtąd posłali go tam, a stamtąd posłali go tu, a Do ma 40 stopni gorączki i nie wiedzą co zrobić.
- Dobrze, dobrze, proszę poczekać, zaraz przyjdzie lekarz.
Koo wrócił więc do Do i przeprowadził ją gdzie indziej. Pod drzwi gabinetu. A tam dwie panie w moherowych beretach (zagadka - co robią o tej porze dziarskie emerytki u dyżurującego lekarza) stoją oparte o futrynę drzwi do gabinetu i wieszają psy po sobie, która to pierwsza ma wejść...
Koo wrócił więc do Do i przeprowadził ją gdzie indziej. Pod drzwi gabinetu. A tam dwie panie w moherowych beretach (zagadka - co robią o tej porze dziarskie emerytki u dyżurującego lekarza) stoją oparte o futrynę drzwi do gabinetu i wieszają psy po sobie, która to pierwsza ma wejść...
- Lutnij jej - wyrywa się jednemu z czekających i obserwujących zdarzenie młodych pacjentów.
Do nie ma sił, Słania się już na nogach, gdy po dwóch godzinach oczekiwania wchodzi do gabinetu.
- Wejść z tobą? pyta Koo.
- Nie wejdę sama. Po czym po pięciu minutach wychodzi z załzawionymi oczami. Szybko bierze Koo za rękę i wychodzą.
Do nie ma sił, Słania się już na nogach, gdy po dwóch godzinach oczekiwania wchodzi do gabinetu.
- Wejść z tobą? pyta Koo.
- Nie wejdę sama. Po czym po pięciu minutach wychodzi z załzawionymi oczami. Szybko bierze Koo za rękę i wychodzą.
W domu Do relacjonuje wizytę u lekarza:
- Nie, ja nie mogę pani przyjąć... złamię prawo. Nie z nami pani przychodnia ma podpisany kontrakt. Absolutnie nie mogę. Pani musi tam a tam... na pogotowie najlepiej...
- Ale ja nie przyszłam po L4, tylko po to, by pan mi pomógł zwalczyć chorobę, ale jeśli tym sprawiam panu kłopot, to dziękuję... Do sięgnęła drżącą ręką po kartotekę... w tym momencie lekarz wyrwał ją z jej ręki. Przeprowadził 3 minutowy wywiad, po czym był wdech i wydech i recepta na antybiotyk.
Koo z miejsca trafił szlag.
Do wiedziała, co robi nie pozwalając mu wejść ze sobą.
Zamiast recepty pewnie otrzymywaliby wezwanie do sądu za splucie wulgaryzmami i zdemolowanie pomieszczenia...
Do wiedziała, co robi nie pozwalając mu wejść ze sobą.
Zamiast recepty pewnie otrzymywaliby wezwanie do sądu za splucie wulgaryzmami i zdemolowanie pomieszczenia...
"Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam:
- obowiązki te sumiennie spełniać;
- służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu;
- według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic(...) mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek;
- nie nadużywać ich zaufania i dochować tajemnicy lekarskiej nawet po śmierci chorego;
- strzec godności stanu lekarskiego(...)postępując bezstronnie i mając na względzie dobro chorych;
PRZYRZEKAM TO UROCZYŚCIE!"
Dzisiejsze ziarnka:
:) uśmiechnięte oczy w lustrze
:) snowboardowe zwycięstwo Pierworodnego
:) wiosenne myśli sprzed lat
Telemarketerzy mogliby składać podobne przyrzeczenia, w 100% by je realizowali i wywiązywali z zobowiązania :-)). Bardziej wiarygodni są niż służba zdrowia.
OdpowiedzUsuń95% lekarzy powinno zmienić zawód, bo są oni ciężko niezainteresowani tym, co robią.I wi9erz mi, gdyby w zawodzie pozostało owo 5% hobbystów to i tak mielibyśmy całkiem dobrą opiekę.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Gucio, żebyś wiedziała, że tak jest!
OdpowiedzUsuńanabell, wierzę Ci... Twoje obecne doświadczenia są mi tak znajome...
Chora służba zdrowia w chorym państwie...
OdpowiedzUsuńNivejko, kiedyś wierzyłam w cuda...
OdpowiedzUsuńNasze podejście do lekarzy, pielęgniarek, nauczycieli, księży zależy wprost proporcjonalnie do tego na co trafiliśmy.Niestety.
OdpowiedzUsuńNerwowo można się wykończyć! Trzeba mieć zdrowie, żeby iść do lekarza.
OdpowiedzUsuńmoje ziarnka:
wiem, że dziś dzięki mnie ktoś się uśmiechnął :)
zasadziłam dziś szczypiorek ?!? ;)
Pieprzniczko, jak Kuba Bogu...
OdpowiedzUsuńEuforko, i tak zbieraj tak dalej:)
Dbaj o siebie i pierworodnego! Uśmiechaj się i bądź dzielna!
OdpowiedzUsuńTo ja raczej przemilcze;/
OdpowiedzUsuńPaństwo wyzdrowieje, ale tylko wtedy, gdy system zdrowia nie będzie nadal tkwił w PRL....
OdpowiedzUsuńa dla Ciebie uściski, bom Ci bliski:)
Margo, staram się:)
OdpowiedzUsuńStardust, buźka:)
Holden, w "PRL" to się u nas ponoć dobrze tańczy;)
Bo co interesuje naszą służbę zdrowia? Tylko kasa chorych!
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam... Niestety. Od Annasza do Kajfasza - tak to leciało ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety nasza"Służba Zdrowia" jest rewelacyjna. Miałam kiedyś taką historię z mamą- zadzwoniłam na pogotowie- powiedzieli, że nie przyjadą bo mama może chodzić, więc możemy sami przyjechać. Przyjechaliśmy więc i czekaliśmy na poczekalni 4 godziny, przez które zostali przywiezieni przez pogotowie chyba wszyscy bezdomni z miasta, umyci, wyleczeni i odesłani. Nic do bezdomnych nie mam, ale...
OdpowiedzUsuńA ty człowieku umieraj na poczekalni i tak Cię nie zauważą.
Primum - non nocere...
OdpowiedzUsuńTylko komu? Ten doktorek myślał raczej o swojej dupie i ciepłej posadce.
Komentarz do co niektórych komentarzy: pieprzenie i tyle. Ciekawe, ilu z Was byłoby takich prędkich do narobienia sobie gnoju w robocie z dyscyplinarką włącznie za postępowanie niezgodne z przepisami. A podziękowania za durne przepisy to wypadałoby słać chyba gdzie indziej, co?
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że jak się chce, to czasami udaje się coś zrobić, a jak się nie chce... wiadomo. Kiedyś pochorowałam się razem z dzieckiem. Dziecko w wieku niemowlęcym, a ja z czterdziestką na liczniku ledwo się doczłapałam do pediatry. Do mojej przychodni lekarza rodzinnego nawet nie miałam zamiaru iść, bo jak się dowlokłam do pediatry, to mi już przeciwgorączkowe, które wzięłam w domu, przestawały działać. I co? Nie powiedziałam ani słowa, pani doktor sama kazała mi się rozebrać, osłuchała i przepisała antybiotyk. Recepta była na jej mamę, bo inaczej leku przepisać by nie mogła. I co- może to wina lekarza, że nie wolno mu wypisać recepty choremu człowiekowi?
Też by mnie szlag trafił ;/ nie znoszę tej zakłamanej organizacji, która ma niby nas leczyć... 1% z nich to ludzi z powołaniem... i z chęcią niesienia pomocy... straszne...
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o przysięgi... to zwykle o nich zapomniamy... niestety. Oczywiście nie wszyscy :)
lekarze mają ręce związane durnymi, bezsensownymi, walniętymi i szkodliwymi przepisami. Inna sprawa, że wielu z nich to zblazowani, wiecznie wk... urzędnicy, którzy toną w plikach bezsensownych i durnych papierków, druczków, zaświadczeń, pozwoleń, raportów, kart... nauczyciele są w podobnej sytuacji zresztą :/. następnym razem bez skrupułów wzywać karetkę! ja miałam to szczęście, że zemdlałam w przychodni, inaczej też bym sobie zwiedziła kawał miasta.
OdpowiedzUsuńLatarniku :))))
OdpowiedzUsuńSylwiu, byle nogi zdrowe...
Kaś, potęgowania można by się nauczyć na podobnych przykładach...
Fasolko, jak widać chcieć, to móc:)
Mi, trafiać tylko na ten 1% - marzenie:)
lelevino, miałaś szczęście, że zemdlałaś... do mnie nie przyjechała, bo nie umierałam...:)
Czasem mnie zastanawia, ilu tych lekarzy zostało lekarzami bo im rodzice kazali, albo dla ładnie wyglądającego życiorysu. Mało który z nich rozumie chyba funkcję jaką ma pełnić oprócz noszenia białego fartucha i etykietki DR.
OdpowiedzUsuń