- Czy może mi pani wymienić szklanki?
Pani wyciąga szkło spod lady , spogląda pod światło.... i z wahaniem podaje...
- No, dobra... (jako że wygląda na zakłopotaną, a miłą... a mi nie chce się leźć do miasta w poszukiwaniu innego lokalu) - poproszę jeszcze serwetki. Sama sobie powycieram...
Opryszczki boję się jak ognia.
Zdarzało się już, żeby móc pokazać się publicznie powinnam była zakładać kask bramkarza hokejowego.
Uczulona jestem wiec na czystość szklanek, filiżanek i sztućców... szczególnie w kawiarniach...
Zdarza się bowiem często, że dwa dni po takowym kawkowaniu swędzi, piecze, boli, rośnie...a najbardziej to już wkurza!
A tu właśnie...w pizzerii na moim osiedlu...
Co z tego, że wystrój git...skoro:
1. Stoliki na bieżąco nie sprzątane.
2. Świeczki powypalane.
3. Nie opróżnione popielniczki.
4. Cytrynkę do piwa trza wrzucać palcami, bo widelczyka niet.
5. O szklankach wspomnieć drugi raz się brzydzę (może powinnam pójść bez okularów?)
No więc sobie ogarniamy, o świeczuszkę prosimy, szklaneczki własnoręcznie wycieramy, cytrynkę w piwku zanurzamy... i się delektujemy....
Bo przede wszystkim: towarzystwo i... chwila...
Pycha!
Dzisiejsze ziarnka:
:) wciąż w komplecie
:) usiane gwiazdami czarno-granatowe niebo
:) wybudzenie
Ja bym chyba tak nie mogła, jestem zbyt wymagająca. Nie macie tam innej pizzerii? Konkurencji jakiej? :) Jesteś warta lepszego lokalu!!!! Kobieto!! :)
OdpowiedzUsuń...na opryszczkę to witamina E w olejku...jak tylko zaczyna swędzieć....posmarować odrobinke ..i ani śladu...:)..wypraktykowane to mam...bo skłonności do onej mam wielkie....raz miałam wargę jak Murzynka z takiego plemienia co sobie wieszaja ciężarki by rozciągnąć warge na długość,....:)...
OdpowiedzUsuńMi, na osiedlu ni ma, nawet porządnej kawiarni, a osiedle podobno 30 tys. mieszkańców.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to z niejednego pieca chleb sie jadło. Biwakowe konserwy i sztućce myte w strumyku...
Hmm... nie wspominając o szklankach, które kelnerka przyniosła we własnych rękach... bez tacy :-) ale to się wytnie ;-).
OdpowiedzUsuńMaju, ha... zapamiętam. A... jak prześpię to swędzenie? Jest jeszcze jakiś ratunek?
OdpowiedzUsuńGucio, się wycięło z pamięci. Jakby 10 lat starsza... he he he:)
OdpowiedzUsuńTo ja już wolę zaprosić towarzystwo "na chatę". Filiżanki prosto ze zmywarki, widelczyki do cytrynki a i serwetki się znajdą...No i od blatu się łatwo odkleić ;)
OdpowiedzUsuńRaz złapałaś... i masz. Opryszczkę podobno się zalecza jedynie;D
OdpowiedzUsuńNie znam sie na opryszczkach, ale zawsze mialm zapalenie jamy ustniej. Pamietam jak rodzicielka musiala napisac oswiadczenie, ze nie wyraza zgody na przeglad mojej paszczy u szkolnego dentysty. Kazdy przeglad konczyl sie zapaleniem otworu gebowego. A tutaj nic i zre i pije w miejscach publicznych, pewnie nie pierwszej czystosci;) Albo sie uodpornilam, albo oni jednak myja te sztucce i naczynia.
OdpowiedzUsuńcytryna głównie do meksykańskiej wódki T. - by nie robić reklamy...:)
OdpowiedzUsuń...w każdej fazie występowania onej ohydy witamina E działa znakomicie..goi błyskawicznie....
OdpowiedzUsuńIdo, gdzie Ty chodzisz?! Musisz zmienić lokal. Albo poprosić o wynagrodzenie z tytułu zastępstwa ;)
OdpowiedzUsuńnic tylko mi się program o którym pisałam przypomina... Magdą Gessler ich postraszyć:)
OdpowiedzUsuńa co to za pizzeria gdzie się pali faje? No ja palę ale nigdy przy pizzy... Ty zmień lokal kochana i pytaj czy szklanki wyparzają :)
OdpowiedzUsuńA Maja dobrze prawi, wit E, rewelacja!
Przynoś własne szklanki - to tak, jakbyś szła na piknik, tyle że do lokalu :D
OdpowiedzUsuńBeatto, następnym razem będę wiedzieć
OdpowiedzUsuńNivejko, niestety MAM.
Stardust, teraz to rodzic musi wyrazić zgodę na przegląd:)
Holden, a ja tam do piwa dla desperatki:)
Sylwio, pierwszy i ostatni...:)
Kaś, ... na pierwszy rzut oka wygląda OK:)
Margo, wim, ale cóż poradzę. W całych Gliwicach nie znajdziesz pizzerii w której się nie pali... chyba ,że w marketach.
Didżejko, wkrótce mam zamiar na prawdziwe pikniki chodzić:).
Maju, witamina E już w torbie:)
Iduś, Ty byś musiała w beduińskiej kafeterii usiąść...
OdpowiedzUsuńPo dwóch tygodniach picia szaju z "musztardówek", które przyklejały się do wiekowej ceraty na stole (ale to pewnie z upału) dziwne, ale wróciłam bez żadnego swędzenia ;D
Natomiast prawdą jest, że od polskich knajpek, pizzerii i restauracji wymagam więcej, hmm chyba jakiś demon się we mnie budzi i każe oglądać szkło pod światło ;) I o serwetki też proszę i sama wycieram pod stołem sztućce. Pod stołem, bo mi głupio tak wszem i wobec.
:*
Ida - się nie czepiaj, tylko se pizze sama w domu własnymi ręcami zrób. Higienicznie będziesz miała i swojsko ;-)
OdpowiedzUsuńkate, no właśnie tak głupio się upomnieć o to, za co się płaci...:)
OdpowiedzUsuńAto, ale mi za cholerę tak cienkie ciasto wyleźć nie chce... za to wyłazi w foremki:)).
Ida na opryszczkę mi pomógł heviran. To są tabletki, minus taki, że dostępne tylko na receptę i trzeba je brać zaraz jak opryszczka się pojawia (chyba, że masz zaprzyjaźnioną aptekę;)). Później na długi, długi czas będziesz miała spokój i w ogóle zapomnisz, że jest coś takiego jak opryszczka.
OdpowiedzUsuńEuforko, dzięki. Heviran - zapisałam. Przy najbliższej wizycie u lekarza poproszę o receptę:))).
OdpowiedzUsuńDzięki za rady. Podaję dalej, bom nie tylko ja zarażona:))))