Poniedziałek. Dwa dni po 13-stym. Nieźle się zaczęło:
1. Zaspałam.
2. Włączam radio: 40 cm śniegu? chyba na Alasce.
3. Pięć minut później konkretna kurniawa wdmuchuje mnie z powrotem do klatki.
4. Spieszę na pomoc fryzurze i owijam się szczelnie kapturem (zadyma jak na Kasprowym)
5. Oblepiona śniegiem brnę do autobusu.
6. Marznę chwilę potem czekając na przesiadkę.
7. Siedzę w autobusie i...
... rozpływam się z zachwytu patrząc na niesamowite zjawisko za oknem. Po śnieżycy ni śladu...
cisza... (no, silnik gdzieś tam warczy, ale do mnie jakby nie dociera, w zasadzie nic)
patrzę... chmury stykają się z ziemią... ponad nimi wznosi się okrągłe słońce dotykając bladozłotymi promieniami poprzytulane do siebie płatki śniegu... pola, drzewa, dachy, ścieżki równiutko pokryte białym, leciuteńkim puszkiem...
Zima WYCZAROWANA.
To nic, że marzec, że Wielkanoc tuż tuż.... że zielona trawka, kwiatuszki, że wiosna...
Jest NAJPIĘKNIEJ.
Daremna ze mnie czarownica, zamiast czarować wiosnę, wiosną zimą się zachwycaM. .
W ramach przeprosin dzielę się nutką, którą dziś raniutko od Kaś otrzymałam:
MiłegoTygodnia :D
Dzisiejsze ziarnka:
:) poniedziałkowa nutka
:) skrzący śnieg pod stopami
:) ustanowienie rekordu (p+f+PnU+o+ II-ś dla P=30 min).
CHCIAŁBYM kiedyś zaspać, ale NIESTETY budzę się za wcześnie, bardzo ZA wcześnie...
OdpowiedzUsuńChyba nigdy nie zaspałam :)
OdpowiedzUsuńA śnieg był zaskoczeniem. Psy zdumione. Kot zbulwersowany. Jeden cham trąbił na mnie i coś wygadywał. Pomińmy go. Niech zdechnie. To był piękny dzień :)
Holden, wszystko się może zdarzyć (ponoć)...:)
OdpowiedzUsuńLilla My, bo wszystko dobre, co... sprawia nam radość:)
Witaj:)
Ha...lubię wypatrywać inne Małe Mi ;)
OdpowiedzUsuńNie można dać się zdołować byle komu. Jak ma mi ktoś zepsuć humor, niech to będzie ktoś ważny. Ostatnio wcześnie chodzę spać, więc dobranoc, pchły na noc ;)
Lilla My, karaluchy pod poduchy (czy jak to tam było)... a ode mnie miłych snów:)
OdpowiedzUsuńDo następnego razu:)
A u mnie było tak dziwnie... Czyste niebo, choć nie było jasne i tylko małe pojedyńcze płatki śniegu. Jakby ktoś poduszkę z gęsim pierzem rozpruł w niebie. Małe pojedyńcze. Dałoby się je chyba policzyć... Stałam oniemiała...
OdpowiedzUsuńZachwycaj się dalej, ciekawe czy w maju też będziesz taka radosna na widok białego puchu.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie musisz popracować nad czarowaniem. Może zmień zaklęcia? :)
OdpowiedzUsuńmarpil, cudne te chwile oniemienia...
OdpowiedzUsuńGucio, lepszy biały puch, niż szary mokry deszcz:)
Nivejko, zaklęcia albo... wino....:))))
Miłego wtorku jak już się obudzisz :)
OdpowiedzUsuńIda :))) no wiesz, a ja tak liczyłam na twoje czary i ten kurs ;)) Ok, w takim razie do końca tygodnia można się zachwycać zimą a później oficjalnie kończymy z nią! Wspólnymi siłami, czarami może się uda :) Ktoś chce się przyłączyć? Przyjemności na dziś życzę ;)
OdpowiedzUsuńMargo, a dziękuję dziękuję... już wstałam:)
OdpowiedzUsuńEuforko, przepraszam raz jeszcze. Widocznie ze mnie nie taka straszna wiedźma jak sie maluję;)
OdpowiedzUsuńDla Ciebie również słonecznych chwil:)
A mnie się nawet taka zima podoba - biało, czysto i słoneczko piękne:)
OdpowiedzUsuńWitaj, u mnie "prześliczność zimowa" zaczęła się już w niedzielę wieczorem- gdy wytoczyłam się ze psem o 22-giej, to aż mi dech zaparło. Było cicho, nieprawdopodobnie biało, wszystkie drzewa i krzewy cudownie otulone śniegiem, no istna dekoracja teatralna.Znajomy wyszedł robić nocne zdjęcia i świetnie wyszły.Rano już nie było tak pięknie, bo śniegu już było za dużo i zaczął się osypywać. No i korki były 3 razy większe niż zawsze i gigant błotnista woda i wiatr , no ale świeciło słońce.I generalnie miałam paskudny dzień, 6 godz. sterczenia z chorym mężem na izbie przyjęć (zmiana szpitala),tylko po to, by w efekcie końcowym dowiedzieć się,że ktoś coś pochrzanił i nie ma wolnego łóżka, więc odesłano nas tymczasowo do domu.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
jestem stworzeniem wybitnie nocnym, które budzi się dopiero koło 10.00, bez względu na to, czy wstałam o 7.00. do 10.00 wegetacja po prostu;)
OdpowiedzUsuńwiosny błotnistej i deszczowej nie lubię, ale ten śnieg to by mógł naprawdę już odpuścić...
anabell, szkoda zdrowia na służbę zdrowia.... ale idzie LEPSZE... ponoć:)
OdpowiedzUsuńlelevino, cierpliwości, cierpliwości... :)
Ido, czary-mary. Zostałam zaczarowana Twoim opisem zjawiska "w marcu jak w garncu". A na deser jeszcze głos Katarzyny Groniec. :) Pięknie. Pozdrawiam z równie nieokreślonego pogodowo Bielska. :-)
OdpowiedzUsuńJolanto... uścisk:)
OdpowiedzUsuń