czwartek, 4 marca 2010

Jak to leciało?

Godzina 17 minutami Do zmierzyła gorączkę. 40 stopni.
Rozpaloną i powłóczącą nogami Koo wpakował do samochodu i powiózł w te pędy do właściwej im przychodni.
- Nie no o tej porze, to już nie ma lekarza, ale mamy podpisaną umowę z pogotowiem, proszę tam się udać.
Mąż zapakował  zatem słabnącą Do w auto. I popruł  na drugi koniec miasta,  na pogotowie.
- Nie, nie... to nie u nas.. u nas jest tylko dyżurny onkolog, radiolog i (ktoś tam jeszcze, kogo nie spamiętałam). Ale prosze spróbować w Wojskowym... tam na pewno się uda...
Zdesperowany mąż wziął kolejny raz Do pod rękę, pomógł wsiąść do samochodu i kolejny raz wcisnął gaz... na szczęście daleko nie było.
 Zaparkował. Zaprowadził Do  do poczekalni... posadził na krześle a sam poszedł do recepcji i zaczął tłumaczyć , że poszedł  tu i tu ,  i stamtąd posłali go tam, a stamtąd posłali go tu, a Do ma 40 stopni gorączki i nie wiedzą co zrobić.
- Dobrze, dobrze,  proszę poczekać,  zaraz przyjdzie lekarz.
Koo wrócił więc do Do i przeprowadził ją gdzie indziej. Pod drzwi gabinetu. A tam dwie panie w moherowych beretach (zagadka - co robią o tej porze dziarskie emerytki u dyżurującego lekarza) stoją oparte o futrynę drzwi do gabinetu i wieszają psy po sobie, która to pierwsza ma wejść...
- Lutnij jej - wyrywa się jednemu z czekających i obserwujących zdarzenie młodych pacjentów.
Do nie ma  sił, Słania się już  na nogach, gdy po dwóch godzinach oczekiwania wchodzi do gabinetu.
- Wejść z tobą? pyta Koo.
- Nie wejdę sama. Po czym po pięciu minutach wychodzi z załzawionymi oczami. Szybko bierze Koo za rękę i wychodzą.
W domu Do relacjonuje wizytę u lekarza:
- Nie, ja nie mogę pani przyjąć... złamię prawo. Nie z nami pani przychodnia ma podpisany kontrakt. Absolutnie nie mogę. Pani musi tam a tam... na pogotowie najlepiej...
- Ale ja nie przyszłam po L4, tylko po to, by pan mi pomógł zwalczyć chorobę, ale jeśli tym sprawiam panu kłopot, to dziękuję... Do sięgnęła drżącą ręką po kartotekę... w tym momencie lekarz wyrwał ją z jej ręki. Przeprowadził 3 minutowy wywiad, po czym był  wdech i wydech i recepta na antybiotyk. 

Koo z miejsca  trafił szlag.
Do wiedziała,  co robi nie pozwalając mu wejść ze sobą.
Zamiast recepty pewnie otrzymywaliby wezwanie do sądu za splucie wulgaryzmami  i zdemolowanie pomieszczenia...

"Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam:
  • obowiązki te sumiennie spełniać;
  • służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu;
  • według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic(...) mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek;
  • nie nadużywać ich zaufania i dochować tajemnicy lekarskiej nawet po śmierci chorego;
  • strzec godności stanu lekarskiego(...)postępując bezstronnie i mając na względzie dobro chorych;

    PRZYRZEKAM TO UROCZYŚCIE!"
Chyba doktorkowi (i całej reszcie też) się zapomniało , że TAK to leciało....

Dzisiejsze ziarnka:
:) uśmiechnięte oczy w lustrze
:) snowboardowe zwycięstwo Pierworodnego
:) wiosenne myśli sprzed lat

21 komentarzy:

  1. Telemarketerzy mogliby składać podobne przyrzeczenia, w 100% by je realizowali i wywiązywali z zobowiązania :-)). Bardziej wiarygodni są niż służba zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  2. 95% lekarzy powinno zmienić zawód, bo są oni ciężko niezainteresowani tym, co robią.I wi9erz mi, gdyby w zawodzie pozostało owo 5% hobbystów to i tak mielibyśmy całkiem dobrą opiekę.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gucio, żebyś wiedziała, że tak jest!

    anabell, wierzę Ci... Twoje obecne doświadczenia są mi tak znajome...

    OdpowiedzUsuń
  4. Chora służba zdrowia w chorym państwie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nivejko, kiedyś wierzyłam w cuda...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nasze podejście do lekarzy, pielęgniarek, nauczycieli, księży zależy wprost proporcjonalnie do tego na co trafiliśmy.Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nerwowo można się wykończyć! Trzeba mieć zdrowie, żeby iść do lekarza.

    moje ziarnka:
    wiem, że dziś dzięki mnie ktoś się uśmiechnął :)
    zasadziłam dziś szczypiorek ?!? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pieprzniczko, jak Kuba Bogu...

    Euforko, i tak zbieraj tak dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dbaj o siebie i pierworodnego! Uśmiechaj się i bądź dzielna!

    OdpowiedzUsuń
  10. Państwo wyzdrowieje, ale tylko wtedy, gdy system zdrowia nie będzie nadal tkwił w PRL....

    a dla Ciebie uściski, bom Ci bliski:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Margo, staram się:)

    Stardust, buźka:)

    Holden, w "PRL" to się u nas ponoć dobrze tańczy;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bo co interesuje naszą służbę zdrowia? Tylko kasa chorych!

    OdpowiedzUsuń
  13. Skąd ja to znam... Niestety. Od Annasza do Kajfasza - tak to leciało ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. No niestety nasza"Służba Zdrowia" jest rewelacyjna. Miałam kiedyś taką historię z mamą- zadzwoniłam na pogotowie- powiedzieli, że nie przyjadą bo mama może chodzić, więc możemy sami przyjechać. Przyjechaliśmy więc i czekaliśmy na poczekalni 4 godziny, przez które zostali przywiezieni przez pogotowie chyba wszyscy bezdomni z miasta, umyci, wyleczeni i odesłani. Nic do bezdomnych nie mam, ale...
    A ty człowieku umieraj na poczekalni i tak Cię nie zauważą.

    OdpowiedzUsuń
  15. Primum - non nocere...
    Tylko komu? Ten doktorek myślał raczej o swojej dupie i ciepłej posadce.

    OdpowiedzUsuń
  16. Komentarz do co niektórych komentarzy: pieprzenie i tyle. Ciekawe, ilu z Was byłoby takich prędkich do narobienia sobie gnoju w robocie z dyscyplinarką włącznie za postępowanie niezgodne z przepisami. A podziękowania za durne przepisy to wypadałoby słać chyba gdzie indziej, co?
    Inna sprawa, że jak się chce, to czasami udaje się coś zrobić, a jak się nie chce... wiadomo. Kiedyś pochorowałam się razem z dzieckiem. Dziecko w wieku niemowlęcym, a ja z czterdziestką na liczniku ledwo się doczłapałam do pediatry. Do mojej przychodni lekarza rodzinnego nawet nie miałam zamiaru iść, bo jak się dowlokłam do pediatry, to mi już przeciwgorączkowe, które wzięłam w domu, przestawały działać. I co? Nie powiedziałam ani słowa, pani doktor sama kazała mi się rozebrać, osłuchała i przepisała antybiotyk. Recepta była na jej mamę, bo inaczej leku przepisać by nie mogła. I co- może to wina lekarza, że nie wolno mu wypisać recepty choremu człowiekowi?

    OdpowiedzUsuń
  17. Też by mnie szlag trafił ;/ nie znoszę tej zakłamanej organizacji, która ma niby nas leczyć... 1% z nich to ludzi z powołaniem... i z chęcią niesienia pomocy... straszne...
    A jeśli chodzi o przysięgi... to zwykle o nich zapomniamy... niestety. Oczywiście nie wszyscy :)

    OdpowiedzUsuń
  18. lekarze mają ręce związane durnymi, bezsensownymi, walniętymi i szkodliwymi przepisami. Inna sprawa, że wielu z nich to zblazowani, wiecznie wk... urzędnicy, którzy toną w plikach bezsensownych i durnych papierków, druczków, zaświadczeń, pozwoleń, raportów, kart... nauczyciele są w podobnej sytuacji zresztą :/. następnym razem bez skrupułów wzywać karetkę! ja miałam to szczęście, że zemdlałam w przychodni, inaczej też bym sobie zwiedziła kawał miasta.

    OdpowiedzUsuń
  19. Latarniku :))))

    Sylwiu, byle nogi zdrowe...

    Kaś, potęgowania można by się nauczyć na podobnych przykładach...

    Fasolko, jak widać chcieć, to móc:)

    Mi, trafiać tylko na ten 1% - marzenie:)

    lelevino, miałaś szczęście, że zemdlałaś... do mnie nie przyjechała, bo nie umierałam...:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Czasem mnie zastanawia, ilu tych lekarzy zostało lekarzami bo im rodzice kazali, albo dla ładnie wyglądającego życiorysu. Mało który z nich rozumie chyba funkcję jaką ma pełnić oprócz noszenia białego fartucha i etykietki DR.

    OdpowiedzUsuń