czwartek, 25 marca 2010

w Wisience

Wylazłam z biura. Wiosna buchnęła we mnie z całą swą mocą. Roztapiałam się z zachwytu.
Boże jak cudnie! Chciałam rozwinąć skrzydła jak ptak i polfrunąć... Tymczasem wzięłam swoją miotłę  i jak co czwartek w drodze na zajęcia  poleciałam do kawiarenki...
Właśnie mościłam sobie gniazdko przy czerwonym stoliczku, rozkładając książki i zeszyty i usiłując nie zalać ich herbatką, gdy kątem oka zauważyłam dwie panie pokaźnych rozmiarów (o wieku, od pewnego czasu się nie wypowiadam, bo to pojęcie względne - no chyba, że chodzi o etap w dziejach ludzkości) równocześnie kręcące głowami... spojrzenie kątem oka, które tak bardzo przydałoby mi się opanować w innych życiowych sytuacjach zmieniło chwilowo kąt i przeniosło się na brązową kurtkę i mocno wytarte dżinsy... facet, mężczyzna, człowiek... stał przed owymi paniami i o coś prosił... Byłam tuż obok i byłam pewna, że za sekund kilka zwróci się do mnie z tym samym pytaniem... 
Rozsiadłam się wygodnie i udawałam, że czytam... 
 - Czy może mi pani kupić herbatę i pączka? - usłyszałam miły, cichy głos... podniosłam wzrok i zobaczyłam bladą, szczupłą twarz z kilkudniowym zarostem. Spod okularów spoglądały na mnie prosząco smutne oczy... 
Za cholerę nie spodziewałam się takiego pytania... o pieniądze na chleb, lekarstwa, wino... - tak.
Nie. Już chyba  nawet odwróciłam głowę w lewo, by pokręcić nią jak sąsiadki przy stoliku obok... i zabrać się w spokoju za pałaszowanie okazałej i smakowicie wyglądającej kremówki papieskiej...  ale zamiast tego wyjęłam portfel i poszłam do baru... 
- Herbatka i pączek dla tego pana, proszę.
- Oczywiście - ekspedientka uśmiechneła się do mnie i czym prędzej poszła realizować zamówienie.
Ja usiadłam przy swoim stoliku i zerknęłam na nieznajomego. Bałam się tak naprawdę jego reakcji. Niejednokrotnie zostałam zwyzywana przez osobę proszącą o pieniądze na chleb, gdy zamiast nich przynosiłam bochenek...
Tu nic podobnego się nie wydarzyło. Pan czekał przy ladzie. Twarz mu złagodniała. Po chwili zabrał swoje zamówienie i usiadł tuż przy oknie... obserwował przechodniów i jadł swojego pączka... 
Dlaczego wszedł do tej kawiarni? Dlaczego poprosił o herbatę i pączka? Był głodny? Spragniony?  Tak bardzo nie pasował, do gwaru z ulic, głośnego trąbienia niecierpliwych kierowców, stukotu obcasów na chodniku...
Samotny? Nieszczęśliwy? Zostawiłam te pytania na inny czas... i zajęłam się notatkami...
Gdy kilkanaście minut później wychodził zwrócił się w moją stronę i cichutko  powiedział: 
- Dziękuję.
Nawet jeśli uśmiech na jego twarzy był wytworem mojej wyobraźni ... była to niezwykła chwila...



Dzisiejsze ziarnka:
:) rozpięty płaszczyk, rozwiany szal
:) rozmowy w polu

:) tak jest!

38 komentarzy:

  1. Przypomniałaś mi o czymś co wydarzyło się tyleeeee lat temu...
    Czasami tak niewiele trzeba , żeby kogoś uszczęśliwić. Bo on chyba był szczęśliwy, że ktoś się nad nim pochylił:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obawa i odmowa jest najczęstszą reakcją. Moją również. Bo ja boję się ludzi w ogóle. Ale takie gesty są piękne! Chciałabym tak móc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gucio, smutne, że bałam się na tyle, by zaproponować mu miejsce obok... :(

    Nivejko, dla mnie jedynie 3,60zł. Czym dla pana? pewnie się nie dowiem...

    Matyldo, bałam się, że wpadną koledzy, że w międzyczasie wyniosą moje torby z książkami, wahałam się...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze zrobiłaś.Mnie kiedyś pod osiedlowym spożywczakiem poprosił facet o kupienie chleba lub bułki.I powiedział otwarcie,że właśnie ma pieniądze tylko na bilet powrotny do więzienia, przyjechał do rodziny a tu nikogo nie ma.Kupiłam mu pokrojony chleb i wędlinę do niego, butelkę wody.
    Był mocno zawstydzony, głodny i bardzo wdzięczny.
    Czasem trzeba zaryzykować i się podzielić jedzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  5. anabell, zawsze zastanawiam się nad tym JAK czuje się osoba która prosi... i jak bardzo musi być zdesperowana...

    OdpowiedzUsuń
  6. Takich przygód miałam kilka w życiu... cóż, zawsze lubiłam pomagać, nie potrafię się tego wyzbyć, daje się naciągać, wykorzystywać, nawet tym, którzy tego nie potrzebują... niektórzy ze znajomych pukają mnie w łepetynę...

    Buziak za ten Twój gest, bo dobro wraca, tak samo jak zło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ...często mi się zdarza kupować jedzenie proszącym...zawsze czuje przy tym ...hmm...zażenowanie i wstyd...nie wiem czemu....chyba ,że ja mam a oni nie.....

    OdpowiedzUsuń
  8. Margo, czasem rozpoznać ciężko kto naprawdę potrzebuje... ale co tam. Ja nie zbiednieję (najwyżej schudnę.

    Maju, właśnie. Ja nie musiałam prosić o herbatkę.

    Holden, WARTO, bardzo warto.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ida, piękne to było :)
    Zachowałabym się tak samo, nie potrafiłabym odmówić spełnienia takiej prośby. Twoim ziarenkiem powinno być jeszcze "dziękuję" tego pana :)

    OdpowiedzUsuń
  10. a ten magnesik mówi wszystko... ;)
    Przyjemnego dnia

    OdpowiedzUsuń
  11. Euforko, to było najpiękniejsze ZIARNO wczorajszego dnia.
    Dziękuję i wzajemnie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Superr... Ty to jednak nie jesteś taka czarownica za jaką się uważasz ;)) Nie wiem czy będąc na Twoim miejscu zrobiłabym to samo, chociaż pomagać też lubię :D ... Dlatego jestem pod jeszcze większym wrażeniem ;))

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak niewiele potrzeba, by Komuś pomóc... ale ludzie nie zawsze potrafią być ludźmi:( Ida Ty jesteś "LUDZIEM":) Wspaniałym! Pozdrawiam wiosennie:-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ynko, nie wiem, co mną pokierowało...tak jakoś wyszło...:)

    ladybird, czasem niestety bywam mniej ludziem. Ale mam tego pełną świadomość. Ale pracuję nad tym!:)

    OdpowiedzUsuń
  15. dobrze, że mu kupiłaś tego pączka i herbatę.
    smutny ten świat czasami.

    OdpowiedzUsuń
  16. bere, CZASAMI jednak uśmiechnie się...:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Przypomnialas mi o tym, jak to ja wiele lat temu poprosilam o jedzenie i tez dostalam. Chyba o tym napisze, bo mnie natchnelas;)
    Piekny, nie jest slowem adekwatnym, ale nie przychodzi mi do glowy nic madrzejszego, wiec go uzyje.
    Piekna historia...

    OdpowiedzUsuń
  18. herbatę i pączka?
    ciekawe, dlaczego właśnie to?
    inspirujące są takie momenty.

    OdpowiedzUsuń
  19. romantyczne:) w hhoollyywwoodd nakręciliby o Was piękny film;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam podobnie jak Maja... czasem mi wstyd, że ja mam...
    Ale pięknie zrobiłaś... :) wielu ludzi się boi takich czynów.. ja czasem też... dobrze, że jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  21. zapomniałam poprzednio dopisać, że znam Wisienkę :)

    OdpowiedzUsuń
  22. ale się wzruszyłam, tym dziękuję... kiedyś byłam świadkiem jak pan (bezdomny) prosił, żeby mu ktoś kupił słoik z gotowym jedzeniem.. i nie było tak pięknie, czasem ludzie są bezduszni.

    OdpowiedzUsuń
  23. Stardust, pisz, pisz... ja będę czytać i czytać...:)

    Kuro, wciąż się zastanawiam...
    Cieszę się, ze zajrzałaś.

    lelevino, nie wiem czy romantycznie... ale na pewno dziwne i niezwykłe...

    Mi, bałam się... gdybyś siedziała w mojej głowie wtedy... milion i jeden znaków zapytania w niej było...

    bere, naprawdę? naszą gliwicką? :))))

    Anonimowy, to było takie inne... inne niż wszystko co mi się w życiu przydarza...

    ech....

    OdpowiedzUsuń
  24. Kaś, różni się trafiają i ludzie i bezdomni...

    Mam żal do siebie, że z nim nie pogadałam... może tego trzeba było mu bardziej, niż herbaty i pączka?

    OdpowiedzUsuń
  25. Dwa dni temu do domu mojego ktoś zadzwonił .Nie sprawdzając kto,otworzyłam.I też stał facet i też prosił o jedzenie.Przez moment się nie zastanawiałam. Narobiłam mu kromek z wędliną wrzuciłam jabłko i dałam mu to wszystko.Pieniędzy nie daje nigdy.O przepraszam .Zawsze co roku przed świętami przychodzi do mnie Pani z dzieckiem na wózku inwalidzkim i zbiera na rehabilitacje to jej daje kasę.No i oczywiście jak zbiera Owsiak.

    OdpowiedzUsuń
  26. Anonimie, zawsze sprawdzam kto stoi pod drzwiami. też zazwyczaj daję jedzenie. Pieniądze rzadko.
    Oczywiście Wielkiej Orkiestrze obowiązkowo:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Motto tego posta powinno być mottem na całe życie, dla każdego.
    całusy Ido :*

    OdpowiedzUsuń
  28. Muszę powiedzieć, że takie sytuacje właśnie świadczą o naszym człowieczeństwie o i o tym, że warto tym człowiekiem być mimo wszystko... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. Pamiętam, jak kiedyś wracałam z uczelni i podszedł do mnie na przystanku tramwajowym koleś - nie wyglądał wcale jak taki stereotypowy bezdomny. Był młody. Poprosił o jedzenie. Akurat miałam przy sobie kanapkę, zaproponowałam mu ją, a on bardzo się ucieszył. Wziął ją ode mnie, przeszedł kawałek dalej i od razu ją zjadł - widocznie był bardzo głodny... I wiesz co? Taki głupie uczucie miałam, coś jakby wstyd, że nie miałam więcej jedzenia, które mogłabym mu oferować...

    OdpowiedzUsuń
  30. Bardzo trudno jest poprosić obcą osobę o cokolwiek, a o jedzenie szczególnie.
    Temu człowiekowi naprawdę pomogłaś ot tak zwyczajnie spełniając jego prośbę.
    Mnie się chyba dwa razy w życiu zdarzyło, że w autobusie musiałam kupić bilet. Raz nie miałam drobnych, a dać dwie dychy za bilet to trochę przesada, ale próbowałam jakoś i ktoś mi swój po prostu podarował.
    Za drugim razem młody chłopak nie robił problemu z tego, że nie miałam 10 groszy, których mi brakowało. :) Poczułam się, jakbym wygrała wtedy jakąś nagrodę! :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Dobrze, że są tacy ludzie jak Ty - z dobrym sercem :)))

    OdpowiedzUsuń
  32. Czarny Ptaku, w ogóle to warto BYĆ:)

    Didżejko, głupio, że ludzie mogą być głodni...

    iw, tak naprawdę to wydaje mi się, że Ludzi przez L jest całe mnóstwo... i to jest optymistyczne:)

    aeljot, mi też Ludzie pomagali(ją)... czasem uda mi sie przesłać dobro, którego doświadczyłam... dalej... i dalej... niech trwa.

    OdpowiedzUsuń
  33. zdecydowanie gliwicką Wisienkę :)
    kiedyś mieszkałam w Gliwicach.

    OdpowiedzUsuń
  34. bere... ależ ten świat malutki:))))

    OdpowiedzUsuń