sobota, 18 lipca 2009

Dentysta sadysta

...nie...
Absolutnie.
To do mojej pani doktor nie pasuje.
Ani. Ani.
Młoda. Miła. Uśmiechnięta. Sympatyczna. Zdolna. Profesjonalistka w każdym calu.
Gdy Daw był mały to twierdził, że specjalnie myć zębów nie będzie, by znów móc usiąść u niej w fotelu. Nawet gdy wierciła aż szedł dym, nie pisnął słówkiem. A bolało na pewno.
Czy to z sympatii do samej pani Kasi, czy może z obawy, że jak zapłacze to nie dostanie kolejnego modelu Burago...? nie wiem... ale uwielbia do niej chodzić. Nawet teraz.
Ja generalnie też lubię.
Traumę, jaką przeżyłam w LO, gdy pani dentystka wsadziła mi uruchomione wiertło w zęba, po czym przymierzała sobie stanik używając do tego obu rąk, ( kupiła go okazyjnie jej asystentka)... dzięki pani Kasi udało mi się jakoś zwyciężyć.
Teraz za każdym razem dostaję znieczulenie.
Przestaje jednak działać w chwili, gdy płacąc za wizytę wstukuję pin mojej karty kredytowej mając przed oczami mój pasek z wypłaty, z którego, na NFZ, potrącane są całkiem przyzwoite stawki).
To boli najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz