Wybrałam się na wycieczkę.
Z  synem i z mamą, która sto lat temu była w Krakowie…
Kwiaciarki na rynku, sukiennice, kościół, twórczość młodych (i starych też) artystów  w Bramie Floriańskiej.
Hejnał z Wieży Mariackiej.
Tradycyjne krakowskie precle.
(Nietradycyjny parasol z empiku i pomarańczowa peleryna z kioseczku,  bo prognoza pogody się sprawdziła i lało przelotnie)
Miliony pamiątek (my z mamą kupiłyśmy sobie – tzn ja – jej, ona – mi po skórzanym trzewiczku-bryloku, a  Daw kupił sobie…procę -  żeby nie było - z napisem KraKÓW ,)
Setki turystów.
Dziesiątki języków.. włoski, hiszpański, niemiecki (górą), rosyjski, polski od czasu do czasu.
Wiele się zmieniło przez 20 ostatnich lat…
ale klimat pozostał…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz