wtorek, 16 lutego 2010

O kocie, który podróżował PeKaeSem

Dwa lata temu wracałam do domu w upalny sierpniowy dzień z wakacji.
Z racji nieposiadania prawa jazdy ani własnego środka lokomocji skazana byłam i ja,  i towarzyszące mi dzieciaki w postaci Pierworodnego i Chrześniaczki na gliwicki PEKAES.
Zapakowaliśmy się na przystanku w urokliwej miejscowości eS,  do autokaru. Było lato, był tłok więc usiedliśmy tam,  gdzie miejsce było. W miarę w kupie (jak się później okazało - niemal dosłownie).  Ja z Chrześniaczką tu, Pierworodny tuż obok.. Przed nim  zaś siedziała starsza pani.  Przyjrzałam się jej dokładnie. Wyglądała trochę jak wiedźma z klasą. Schludnie (choć skromnie) odziana na czarno... ze świeżo wypastowanymi  trzewikami, i haczykowatym nosem. Na kolanach trzymała worek i kotka... Kotek, dokarmiany non stop przez właścicielkę przyglądał się mijającemu za oknem krajobrazowi... obrazek miły nader...
W pewnym momencie jednak Pierworodny zaczął robić dziwne miny, marudzić,  wykrzywiać się, że śmierdzi... Rzucałam mu groźne spojrzenia, by głośno nie wyrażał swych opinii....wszak starsze panie niekoniecznie muszą pachnieć perfumami prosto z Paryża... Pierworodny jednak coraz bardziej wykrzywiał twarz... zatykał nos, i wymachiwał swoimi kończynami górnym... zasyczałam... to znaczy chciałam, bo syk ugrzązł mi w gardle, gdy poczułam przeraźliwy smród. Odwróciłam głowę w stronę osobliwej pani.. kotek srał...i rzygał jednocześnie..... ze strachu? z przejedzenia? Nie wiem... Zauważyłam dopiero teraz że jego sierść była już cała poklejona, a żakiecik staruszki poplamiony...
Kiedy i inni  pasażerowie   zaczeli głośno wyrażać swoje niezadowolenie... pani w desperacji łapnęła zwierzątko i zaczęła wpychać do worka... Kot walczył zacięcie... Przeraźliwe miaaaaaaaaaaaaaauuuuuuuuuuu rozlegało się raz po raz...
Wyobraźnia moja ruszyła do przodu i ujrzałam kota (już  w kolorze musztardy) zasuwającego w panice po fotelach i głowach pasażerów.... Siedziałam w pobliżu -  zdecydowanie za bardzo w pobliżu, tak na jeden skok. Nie wytrzymałam. Udałam się do kierowców.
 - Panowie, tam z tyłu tak śmierdzi, że nie idzie wytrzymać. KOT non stop SRA - rzekłam zbulwersowana . Musiało zabrzmieć bardzo wiarygodnie, bowiem jeden z nich udał się natychmiast do staruszki.
- Co pani wyprawia?! Ludzi mi się poduszą? Na następnym przystanku pani wysiada! My o północy jedziemy na granice! Taki smród! Nie wywietrzymy do rana!  Wiedziałem, że będą kłopoty kiedy panią wpuszczałem do środka! - kierowca wrzeszczał, kot wył i wił się, bo staruszeczka wciąż usiłowała go wepchnąć do  wora (po ziemniakach chyba).
Pozbierałam czym prędzej moje dzieciaki i klamoty i przesiadłam się do przodu,  tuż za kierowców...
Na kolejnym przystanku wiedźmowata pani wysiadła. Musiała. Przechodząc z ruszającym się miauczącym worem  obok mojego miejsca  - cisnęła w moją stronę przenikliwym spojrzeniem... 
Klątwa!

W drodze wiele może się zdarzyć.
Tylko czemu ja pakuję się zawsze w jakieś gówno?!

17 komentarzy:

  1. Ja lubię koty, ale ta wiedźma przegieła z dokarmianiem stworzenia, które pewnie cierpiało na chorobę lokomocyjną...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ida - fuj, fuuuj, fuuuuuuuuuuuuj:/ Te Twoje historie są coraz bardziej drastycznie niesmaczne..., że też musiałam to przeczytać podczas konsumowania drugiego śniadania..., na ale to już moja wina:) A tak poza tym to bardzo życiowa opowiastka:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamusiu.
    Ja oczyma wyobraźni już widziałam tego usrano- zarzyganego kota i czułam ten zapaszek ...
    blech
    Bobrze że nim w ciebie nie rzuciła.
    hihih

    OdpowiedzUsuń
  4. po prostu kociak miał chorobę lokomocyjną... człowiekowi też się zdarzyć może... chyba... :)))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Klątwa to takie pasażerki! Biedny kot!!
    Najmniej w tym winien.
    A ona skoro taka wiedźmowata, to czemu miotłą nie podróżowała,a normalnym PeKaSem?? Starter się zepsuł??

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam ten ból... mój pies cierpiał na chorobę lokomocyjną. Jak ją kiedyś nakarmiłam psim awiomarin-em to potem spała pól dnia i noc calutką;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny kotek :( jak można do worka go wciskać???? Głupi babsztyl!
    Grrrr.... nie lubię męczenia zwierząt..

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja akurat z tych, co to panicznie boja sie kotow. Tak, tak, boje sie i przyznaje sie do tego publicznie. Przede wszystkim w Twojej opowiesci zaskoczylo mnie, ze kota mozna sobie tak przewozic luzem, lub w worku. Na szczescie (glownie dla mnie) tutaj nikt nie ma prawa wejsc do zadnego srodka lokomocji publicznej z kotem luzakiem, zwierz ma byc w klatce. No kofam te Ameryke:))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie zazdroszczę przygody ;)
    Lubię tylko małe kotki to też oznacza, że byłam myszą? ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Można by podsumować: szit hapens ;P

    OdpowiedzUsuń
  11. koty da się lubić, niektórych ludzi nie:)))
    klątwa!!!!!!!!!! - wspaniałe słowo na zakończenie:)))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  12. o matko... przygoda nie do pozazdroszczenia :/

    OdpowiedzUsuń
  13. ....koty lubię ...ale na dystans...trochę się ich boję jakby...:):).....

    OdpowiedzUsuń
  14. ...zapraszam do mnie po małe conieco...:):)....

    OdpowiedzUsuń
  15. Ojcze Dyrektorze - przegięła, przegięła. Masakra.

    ladybird - sorki. Poprawię się następnym razem. Żadnego fuuuuj nie będzie, no chyba... że sie zdarzy...

    Gosiu - chyba za bardzo go lubiła, by nim we mnie rzucić:-)

    Cała Ja - o kotach wiem niewiele. O błędnym błędniku za to z autopsji... ten mijający błyskawicznie krajobraz... brrr...

    Ato, zawsze to na głowę nie kapie;-)))

    Nivejko - to istnieje "PSI AVIOMARIN"?!

    Mi - Nie przepadam za kotami, ale też żal mi biedaka było.

    Stardust - po prostu kierowcy chcieli być uprzejmi...

    Euforko - ja też byłam myszą. Choć uwielbiam chodzić swoimi drogami...

    doro - nic dodać, nic ująć.

    Holden - koty drapią, ludzie niestety też...

    tynko78 - po latach można się uśmiechnąć... i...już nie czuję się zapachu...:-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Maju - ja też wolę omijać je z daleka...:-)

    Już pędzę:-)

    OdpowiedzUsuń
  17. aż strach pytać, czym ona go karmiła :\

    OdpowiedzUsuń